wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 5


Ze snu wyrwał mnie natarczywy dźwięk budzika, który wskazywał godzinę 7.30. Niechętnie zwlekłam się z łóżka, narzucając na siebie ciepły czerwony szlafrok i udałam się do kuchni. Zapach kawy, której tak bardzo potrzebował mój organizm z rana, unosił się po całym domu.
- Dzień dobry. - powiedziałam do mamy, która jadła śniadanie.
- Cześć, siadaj. Zrobiłam Ci kawę. - moja kochana mama... zawsze wie czego potrzebuję. - A więc jutro wyjeżdżasz? O której macie samolot?
- Dowiem się dokładnie dzisiaj. O 10 jest trening.
- Naprawdę się cieszę, że Ci się udało córeczko.
- Wiem mamo. - przytuliłam się do niej, po czym zalałam płatki mlekiem i zabrałam się za ich konsumpcję.
- Pewnie zobaczymy się dopiero na święta. - dodała już nieco mniej optymistycznie moja rodzicielka. - Wrócę dzisiaj wcześniej z pracy i pomogę Ci z pakowaniem. Co Ty na to? - zaproponowała.
- Pomoc się przyda.
- No muszę już lecieć. Miłego dnia Iva.
- Pa mamo. - odpowiedziałam i udałam się ku górze. Wzięłam kąpiel, zrobiłam delikatny makijaż, założyłam dresy i bluzę, gdyż był to najbardziej odpowiedni strój do mojej nowej pracy. Zegarek wskazywał 9.08, więc założywszy kurtkę, wyszłam z domu. Szłam w kierunku siłowni, gdzie nasi skoczkowie mieli odbywać trening. Do tej pory wdrażałam się w nowe obowiązki, obserwowałam ćwiczenia, poznawałam zawodników. Gdy tylko pojawiałam się przy nich, próbowali wyciągnąć ode mnie coś o Bartku. Tylko co ja im miałam powiedzieć? Nie znałam go w ogóle. Spotkałam go raz, kiedy nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia, a potem w tej nieszczęsnej szatni, gdzie utonęłam w jego spojrzeniu. Nie zamieniłam z nim ani słowa, sama nawet nie wiem dlaczego. Po prostu nie potrafiłam. Zawsze kiedy zerkałam w jego stronę lub on w moją, kiedy przechodziliśmy obok siebie, nie uchodziło to uwadze moich nowych kolegów. Rzucali między sobą porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechy. Byli po prostu niemożliwi. Czułam, że pracuję z przedszkolakami, a nie dorosłymi facetami. Przechodząc raz koło ich szatni usłyszałam urywek rozmowy, a raczej jedno zdanie z niej:
- A Tobie się Kusy przypadkiem nasza Ivcia nie podoba, co? - oczywiście stał za tym nie kto inny jak Piotrek. Nie słuchałam wtedy dalej i szybko odeszłam. Nie chciałam tego słyszeć. Na pewno nie wyrażał się o mnie w samych superlatywach. Nie obchodziło mnie to, tak samo jak on mnie nie obchodził.
Droga minęła mi szybko, już po niespełna 30 minutach znalazłam się w wyznaczonym miejscu. Większość skoczków oczywiście się spóźniła, ale już zdążyłam do tego przywyknąć. Cały trening prowadził trener Kruczek, a Łukasz Gębala wywoływał co chwila po jednym ze skoczków na indywidualne ćwiczenia. Moim zadaniem było niestety tylko przyglądanie się z boku. Czułam się trochę bezużytecznie, ale musiałam się jakoś z tym pogodzić. Łukaszowi został właśnie ostatni z zawodników, kiedy razem z trenerem zostali przez kogoś zawołani.
- Dokończysz Iwona. Został tylko Bartek.
- Ale... ale ja... To znaczy... - wydukałam.
- Na pewno sobie poradzisz. To polecenie służbowe. - nie miałam innego wyjścia, w końcu to mój obowiązek. Udając się do gabinetu, nie odbyło się bez szeptów. Piotrek pozwolił sobie na gwizdy. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem i zniknęłam za drzwiami.
- To może zrobimy kilka ćwiczeń na rozluźnienie mięśni? - zapytałam dosyć niepewnie.
- Ty tu rządzisz. - dodał z uśmiechem znów to robiąc. Znów przyglądał mi się uważnie swoimi niebieskimi tęczówkami, od których nie potrafiłam się oderwać.
- A więc na początek połóż się - powiedziałam wskazując na kozetkę - i zaciśnij obie pięści, po chwili je rozluźniając. Zwróć uwagę, że napięcie dłoni i przedramion wzrasta. Dotknij palcami barków i podnieś ramiona, potem je rozluźniając. Następnie wciągnij brzuch, staraj się docisnąć go do kręgosłupa, odnotuj uczucie napięcia brzucha, rozluźnij się, oddychaj regularnie. - wtedy do moich uszu dobiegł dźwięk przychodzącego SMS'a. - Powtórz te ćwiczenia po pięć razy każde. - zwróciłam się do skoczka, po czym sięgnęłam po telefon.

OD: Thomas
Nie wiem co Ty kombinujesz Iv, ale zaczynam się martwić.

DO: Thomas
Nie martw się, wszystko Ci wyjaśnię... szybciej niż myślisz.

Schowałam do kieszeni telefon i wróciłam do ćwiczącego Kłuska.
- To było kilka ćwiczeń na relaksację mięśni, a teraz... - nie było dane mi dokończyć, gdyż pod drzwiami usłyszałam czyjeś szepty. Podeszłam do nich i szybko je otworzyłam, a Krzysiek, Piotrek i Dawid z hukiem wpadli do pomieszczenia. - Wiecie, że nieładnie tak podsłuchiwać? - zapytałam ze złością.
- Ale my... - próbował jakoś wytłumaczyć ich Krzysiek, jednak w tej chwili do pokoju przyszedł Stefan, który przekazał nam, że trener kazał wszystkich zebrać. Nie roztrząsając całego ich wybryku, ruszyliśmy posłusznie za Hulą.
- Jutro widzimy się o 12.30 pod skocznią skąd ruszamy na lotnisko, gdzie o 14.30 mamy samolot. Żadnego spóźnienia nie biorę pod uwagę. - powiedział stanowczo trener Kruczek, po czym kazał nam się rozejść do domów. 

Na dworze padał deszcz, więc udałam się na przystanek autobusowy. Po chwili oczekiwania autobus się zjawił, wsiadłam, kupiłam bilet, usiadłam na jednym z wolnych miejsc i wpatrywałam się w widoki za oknem. Czułam, że ciężko będzie mi się rozstać z moim miastem. Co prawda za miesiąc tu na jakiś czas przyjadę, potem jeszcze w styczniu. Te kilka miesięcy to przecież nie wieczność. Jazda autobusem minęła dosyć szybko, a z przystanku do domu miałam zaledwie kilkanaście metrów.
- Już jestem. - krzyknęłam wchodząc do domu i zrzuciłam z siebie mokrą kurtkę.
- Jestem u Ciebie w pokoju. - zawołała mama. Wbiegłam szybko po schodach i ujrzałam ją wyciągającą moją walizkę z szafy.
- Miałaś na mnie zaczekać mamo.
- Przecież jeszcze nie zaczęłam. - dodała z uśmiechem.
Po dobrej godzinie byłam spakowana. Moja duża czarna walizka pękała w szwach, a kilka innych niezbędnych rzeczy upchnęłam do torby.
- Mam coś dla Ciebie Iva. - powiedziała mama i zniknęła za drzwiami. Ciekawiło mnie co takiego wymyśliła. - Myślę, że Ci się spodoba, zobacz. - dodała, wręczając mi ładną pakowną torebkę. W środku była tunika. Biała w czarne paski z zamkiem na plecach i małą kokardą. Mama jak nikt inny wiedziała, co mi się podoba.
- Bardzo mi się podoba, ale chyba w najbliższym czasie nie będę miała okazji jej założyć.
- Jestem pewna, że będziesz miała wiele okazji do świętowania w towarzystwie skoczków i na pewno się przyda. - odparła cicho się śmiejąc.
- W takim razie pomóż mi ją wepchnąć do walizki. 
Wieczór minął mi na rozmowach z domownikami. Teraz przyszło mi opuszczać moje gniazdko z lekkością na sercu, a nie w celu ucieczki, zapomnienia.

Następnego dnia pozwoliłam sobie pospać aż do 9. Wstałam w pełni wypoczęta, wzięłam gorącą kąpiel, umalowałam się i ubrałam. Musiałam dobrze wyglądać. Przecież nie codziennie lata się do Klingenthal na konkurs inauguracyjny Pucharu Świata w skokach narciarskich.
Zeszłam do kuchni, gdzie zobaczyłam wszystkich domowników.
- Wy w domu? - zapytałam zdziwiona.
- Przecież musimy się z Tobą pożegnać córeczko. - odpowiedział tata.
- Ja zaraz wychodzę, chciałem Ci tylko przypomnieć o tych autografach dla mnie. - wtrącił swoje trzy grosze mój młodszy brat. 
- Nie sposób zapomnieć, skoro co chwila mi o tym przypominasz. - powiedziałam i przytuliłam go mocno. - Chyba będę za Tobą tęsknić młody.
- Chyba? Ja za Tobą wcale. - powiedział ironicznie i wystawił w moją stronę język. - W takim razie idę już. Skopcie tyłki innym kadrom. 
- To już nie do mnie, ale przekażę. Do zobaczenia Michał. 
- O której masz być pod skocznią? - zapytał tata.
- O 12.30, o 14.30 mamy samolot. - skoczkowie wraz ze mną, trenerem i Łukaszem Gębalą mamy lecieć samolotem. Natomiast reszta sztabu jedzie busami, wioząc ze sobą sprzęt. Osobiście nie przeszkadzałby mi transport lądowy. W końcu do Klingenthal nie jest wcale tak daleko.
- Podwiozę Cię. - zaproponowała mama.
- Też chętnie bym z Wami pojechał, ale pacjenci czekają. - tata podszedł do mnie i mocno mnie uściskał - Uważaj tam na siebie i nie zapominaj o nas.
- O nic się nie martw tato. - odparłam. Pomachałam mu jeszcze przez okno i poszłam znosić moje bagaże do przedpokoju. Dochodziła godzina 11.50, więc czas było się zbierać. Zapakowałam swoje manatki do samochodu i ruszyłyśmy w Kierunku Wielkiej Krokwi. Droga minęła nam na rozmowach na różne tematy. Pożegnałam się z mamą i biorąc walizki ruszyłam w kierunku skoczków. 
- Cześć wszystkim. - powiedziałam pogodnie - Dawida jeszcze nie ma? - zapytałam rozglądając się dookoła.
- Już jestem. - zwołał zdyszany Kubacki.
- W samą porę. Już byliśmy gotowi jechać bez Ciebie.  - odpowiedział gniewnie Kruczek, po czym wsiedliśmy do busa. Zajęłam miejsce i wyjęłam z torby książkę "I wciąż ją kocham" Nicholasa Sparka. Podobno powstał film, ale miałam w zwyczaju najpierw przeczytać powieść, a dopiero potem zobaczyć jej ekranizację. Oparłam się wygodnie i zaczęłam czytać. Jednak przy tych głośnych rozmowach i śmiechach nie łatwo było się skupić. Nieco wkurzona schowałam książkę do torby i postanowiłam się poprzyglądać widokom za szybą. O dziwo droga na lotnisko minęła mi bez żadnego towarzystwa. Zabrałam walizkę i ruszyłam w stronę wejścia. Nagle poczułam czyjąś dłoń na swojej.
- Daj, pomogę Ci z tą walizką. - podniosłam wzrok i ujrzałam jego promienną twarz i cudne niebieskie tęczówki.
- Nie trzeba, naprawdę.
- Nalegam. - puściłam uchwyt walizki, a w jego oczach pojawił się blask, którego nigdy dotąd wcześniej nie widziałam.
- Iskry między Wami aż parzą wszystkich dookoła. - szepnął do mnie uradowany od ucha do ucha Dawid.
- Daj mi spokój Kubacki! - powiedziałam głośno, ściągając na siebie spojrzenia przypadkowych osób i ruszyłam przed siebie. W oczekiwaniu na samolot skoczkowie zajęci byli komórkami i laptopami. Żadnemu nie wpadł jakiś głupkowaty pomysł do głowy, ani żaden nie pokusił się na "niewinne" żarciki.
- Oni tak zawsze? - zwróciłam się do fizjoterapeuty, wskazując na obłożonych sprzętem elektronicznym zawodników. 
- Przeważnie. - odpowiedział z uśmiechem. 
Znudzona oczekiwaniem na samolot, który miał małe opóźnienie sama wyjęłam telefon.

DO: Thomas
Jak samopoczucie przed Klingenthal? :)

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

OD: Thomas
Samopoczucie świetne :D Właśnie jesteśmy w drodze.

W samolocie okazało się, że zajmuje miejsce koło Bartka. Czułam, że to nie był zbieg okoliczności, a maczali w tym palce nasi kochani koledzy, którym uśmiech nie schodził z twarzyczek. Zajęłam swoje siedzenie, wyjęłam telefon i założywszy słuchawki na uszy, włączyłam pierwszą lepszą piosenkę. Mój towarzysz uczynił to samo. Pozwoliłam odwrócić się nawet w jego stronę, ale nie przewidziałam, że uczni on to samo względem mnie. Posłałam mu speszony uśmiech i odwróciłam się w drugą stronę. Po chwili znowu pozwoliłam sobie spojrzeć na niego.
- Czego słuchasz? - wypowiedzieliśmy jednocześnie, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem, ściągając na siebie spojrzenia pozostałych skoczków. Wymieniliśmy się słuchawkami na chwilę, po czym milcząc powróciliśmy do poprzednich pozycji. 
Lot trwał krótko, przejazd z Hof-Plauen do Klingenthal około godziny. Wyładowaliśmy bagaże i weszliśmy do dużego, dosyć eleganckiego hotelu. Trener poszedł odebrać nasze klucze.
- Kamil, Stefan i Janek pokój 122, Maciek i Piotrek - 123, Dawid i Bartek - 124, a Iwona - 125. Natomiast ja z pozostałymi członkami sztabu zajmujemy pokoje 119, 120 i 121.  
- Chociaż w pokoju będę miała spokój. - pomyślałam. 
- Dzisiaj macie wolne, jutro treningi i radzę o tym nie zapominać. - dodał Kruczek.
Opuściłam na chwilę skoczków i podeszłam do recepcjonistki.
- Przepraszam, czy przyjechali już skoczkowie austriaccy? - zapytałam po niemiecku.
- Jeszcze nie. - odpowiedziała uprzejmie.
- Dziękuje. - ruszyłam w stronę polskich skoczków, kiedy do holu weszli Austriacy. Szybko pobiegłam w ich stronę i jako pierwszemu rzuciłam się na szyję Fettnerowi. 
- Iv? Co... co Ty tu robisz? - zapytał zdziwiony. 
- Pracuję Manu. - odpowiedziałam pogodnie i cmoknęłam go w policzek, po czym zaczęłam witać się z pozostałymi.
- Gdzie Thomas? 
- Rozmawia na zewnątrz z Pointnerem. - odpowiedział Gregor - Miło Cię widzieć.
- Ciebie również. - stałam, opowiadając Austriakom co ja tutaj w ogóle robię.
Tymczasem polscy skoczkowie przyglądali nam się ze zdziwieniem.
- Ktoś mi wytłumaczy co nasza Ivcia ma wspólnego z Austriakami? - zapytał Piotrek.
- Bo ja wiem... - rzucił tak samo zaskoczony Stefan.
- Najwyraźniej ich zna, przecież to nie zbrodnia. - zabrał głos Kamil.
Wtedy do hotelu wszedł Morgi, którego wyraźnie zatkało na mój widok.
- Ale... ale jak... skąd... skąd Ty się tutaj wzięłaś Iv?
- Tak się składa, że dostałam pracę w sztabie polskich skoczków.
- I nic mi nie powiedziałaś?
- Chciałam Ci zrobić niespodziankę i właśnie widzę, że mi się udało. - w odpowiedzi Thomas mocno mnie przytulił.
Całe to wydarzenie nie uszło uwadze Polakom, którzy przez cały czas stali i się temu przyglądali. 
- Idę się rozpakować. Mam pokój 125. - rzuciłam na odchodne do kuzyna i podeszłam do swoich rodaków. 
- Domagamy się wyjaśnień. - rzucił Piotrek unosząc do góry lewą brew. Zasmiałam się cicho po czym odpowiedziałam.
- Thomas to mój kuzyn, Manuel... przyjaciel, znam ich wszystkich dobrze. A teraz pozwolicie, że udam się do swojego pokoju, aby trochę odpocząć. - oznajmiłam im, po czym ruszyłam w stronę windy.
- Czy mi się wydaje, czy jak mówiła o Manuelu dziwnie się zawahała? - zapytał, a raczej stwierdził do Dawida Maciek, co nie uszło uwadze Bartka.

Pokój był bardzo przytulny z wyjściem na balkon. Ustawiłam walizkę koło szafy i rozłożyłam się na łóżku. Było duże i wygodne, tylko dla mnie. Nie dane mi było odpocząć, gdyż ktoś natarczywie dobijał się do moich drzwi.
- Otwarte! - zawołałam nieco wkurzona.  
- Nie chce Ci przeszkadzać, ale chłopaki wysłali mnie, żeby Ci przekazać, że o 20 ruszamy na miasto i zabieramy Cię ze sobą. - zakomunikował mi Janek.
- Nie ma żadnej szansy, żeby się z tego wykręcić? - w odpowiedzi przecząco pokiwał głową. 
- Będziemy czekać w holu, tylko uważaj na trenera.
- To on nic nie wie? 
- Jakoś tak wyszło. - kolejny świetny pomysł naszych skoczków. - To do zobaczenia. - powiedział i zniknął za drzwiami. Dochodziła godzina 18. Ruszyłam do łazienki wziąć długą kąpiel. Po wyjściu z wanny umalowałam się i założyłam na siebie prezent od mamy, a do tego moje ukochane czarne rurki. W końcu trzeba jakoś wyglądać. Do 20 miałam jeszcze około pół godziny. Postanowiłam pójść na kawę, a aby nie wracać ponownie po kurtkę zabrałam ją ze sobą. Miałam nadzieję, że nie spotkam Kruczka. Tego by brakowało, aby przez ich durne pomysły mogłabym mieć jakieś problemy. Zeszłam do holu i podeszłam do automatu z napojami. Wrzuciłam kilka monet i po chwili trzymałam już ciepłą kawę.
- No to chyba możemy iść. - z rozmyślań wyrwał mnie głos Dawida.
- Mańka jeszcze nie ma. 
- Kurcze Piotrek mieszkacie razem w pokoju i co, zapomniałeś o nim? - naśmiewał się Stefan. 
- Bo się ociągał jak mucha w smole, to co żem miał na niego czekać. - tłumaczył się Piotrek - Powiedział, że zaraz przyjdzie.
- Ja po niego pójdę. - zaoferował się Kubacki, po czym zniknął nam z oczu. Po chwili ujrzeliśmy idącego w naszą stronę Kota.
- A gdzie żeś Mustafa podział? 
- Od przyjazdu go nie widziałem. - odpowiedział spokojnie Maciek.
- Was to tylko o coś poprosić.. Idę sama go poszukać, a Wy się stąd nawet nie ruszajcie. - powiedziałam stanowczo i ruszyłam w stronę naszych pokoi. 
- Kusego też nie ma. Zobacz Ivcia co się z nim dzieje. - usłyszałam za plecami. Tak jak się spodziewałam Dawid był u siebie w pokoju. Namawiał Bartka do wyjścia z nami.
- Nie mam ochoty, daj mi spokój. 
- Dlaczego Wy jeszcze w pokoju? - zapytałam.
- Bo ten tutaj - Dawid wskazał na Bartka - nie ma ochoty iść.
- Dawid idź do chłopaków na dół i czekajcie tam na mnie. - powiedziałam, a zrezygnowany blondyn odszedł.
- Dlaczego nie chcesz z nami wyjść?
- Po prostu chciałbym odpocząć, jutro już treningi i chcę dobrze wypaść. 
- Jak na chwilę się od tego oderwiesz i miło spędzisz czas, to chyba się nic nie stanie. A poza tym proszę Cię, nie zostawiaj mnie samej z tymi wariatami. - powiedziałam, na co się uśmiechnął, zabrał kurtkę i poszliśmy do czekających przy wyjściu z hotelu skoczków. 
Wieczór spędziliśmy w klubie, śmiejąc się i tańcząc. Całkiem dobrzy tancerze z tych naszych polskich skoczków. Wracaliśmy uliczkami Klingenthal śpiewając i śmiejąc się. Dobre humory nam dopisywały, co nie było spowodowane stężeniem alkoholu, gdyż wypiliśmy zaledwie po jednym piwie, bo jutro czekała nas praca.

Następnego dnia odbyły się treningi i kwalifikacje do niedzielnego konkursu indywidualnego. Piotrek znokautował rywali na treningach, jak i w kwalifikacjach. Pozostali polscy zawodnicy również dobrze wypadli. Całkiem przyzwoicie poszło też Austriakom. Po powrocie do hotelu śmiechom i żartom nie było końca. Wszyscy cieszyli się ze swoich sukcesów. Zmęczona całym dzisiejszym dniem udałam się do swojego pokoju. Wyszłam się trochę przewietrzyć na balkon, z którego był doskonały widok na tonące w mroku Klingenthal. 
- O ile dobrze pamiętam to byliśmy umówieni na wspólne oglądanie zdjęć. - dobiegł mnie czyjś głos z sąsiedniego balkonu.
- Nie zapomniałam o tym.
- To co, będę zaraz u Ciebie.
- Daj mi 10 minut. - odpowiedziałam i weszłam do środka. Szybko się odświeżyłam i przebrałam, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. 
- Wejdź, otwarte. - zawołałam, wyciągając z walizki laptopa.
- Wybieram się na spacer i może wybrałabyś się ze mną? - odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Bartek.
- Bardzo chętnie, ale... - nie było mi dane dokończyć, gdyż w tym momencie wszedł Gregor.
- Rozumiem, już znikam.
- Zaczekaj Bartek. - powiedziałam błagalnie, ale jego już nie było. 
- Przeszkodziłem w czymś? 
- Nie Gregor, siadaj. 
Wieczór spędziłam w miłym towarzystwie. Muszę przyznać, że Gregor jest świetnym fotografem. Zwiedził tak wiele miejsc, z których ma mnóstwo zdjęć.

W sobotę miał się odbyć konkurs drużynowy. Mieliśmy naprawdę dużą szansę na wygraną, biorąc pod uwagę wczorajsze występy skoczków. Dzisiaj skoki mieli oddawać Piotrek, Bartek, Kamil i Dawid. Reszta razem ze mną kibicowała kolegom. Pierwszy skok z biało-czerwonych oddawał Piotrek. Skoczył aż na 133,5 metra, po czym znajdowaliśmy się na drugim miejscu.  Polscy kibice tutaj w Klingenthal szaleli z radość. Lepiej niż Piotrek spisał się Bartek - 141 metrów. 
- Cholera. - powiedział cicho Maciek na skok Dawida. 123 metry to nie był zły wynik, ale inne drużyny mocno się do nas przybliżyły. Jako ostatni z polskich orłów skakał Kamil. 132,5 metra zapewniło nam czwarte miejsce. W drugiej serii Piotrek skoczył jeszcze dalej - 145 metrów! Podium miało być nasze, ale z powodu zmagającego się wiatru serię finałową odwołano. Mieliśmy czwarte miejsce, po Słoweńcach, Niemcach i Japończykach. Austriacy mimo świetnego skoku Thomasa uplasowali się dopiero na piątej pozycji. 
Mimo miejsca poza podium skoczkom dopisywał humor. Dzisiaj mogli liczyć jeszcze na masaże. Kamil, Stefan i Bartek byli przydzieleni pod moje skrzydła, a reszta pod Łukasza. Z Kamilem porozmawiałam o skokach, był zadowolony ze swoich dotychczasowych występów.  Stefek zasypał mnie informacjami o swojej małej córeczce. Na koniec został Bartek. Chciałam z nim porozmawiać i wyjaśnić wszystko.
- Głupio wyszło wczoraj. Naprawdę chciałam się wybrać z Tobą na ten spacer. Umówiliśmy się z Gregorem już jakiś czas temu, podczas mojej wizyty w Innsbrucku. Jak się okazało mamy wspólną pasję.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - powiedział z wyrzutem.  
- Może wybierzemy się dzisiaj na ten spacer, albo jutro? - zaproponowałam.
- Nie musisz tego robić. Dzięki za masaż. - założył koszulkę, po czym szybko wyszedł z pokoju. Co go tak nagle ugryzło? 

Wstałam rano, odświeżyłam się i zeszłam na śniadanie do hotelowej restauracji. Nabrałam sobie trochę musli i podążyłam w stronę wolnego stolika. Nie miałam ochoty na towarzystwo. Thomas ruchem ręki zaprosił mnie do siebie, ale pokiwałam przecząco głową i skupiłam się na jedzeniu. Polscy skoczkowie najwidoczniej również namawiali się, który z nich ma dotrzymać mi towarzystwa. Jednak zanim cokolwiek poczynili, ja udałam się do pokoju. Wyszłam z niego dopiero przed 12. Udałam się do holu, gdzie powoli zbierali się skoczkowie. Zauważyłam podążającego w moją stronę Kłuska, jednak zignorowałam to i wyszłam na zewnątrz. Dzień był chłodny, a do tego wiał wiatr. 
- Możemy porozmawiać? 
- Chyba nie mamy o czym. - nie miałam zamiaru znosić jego fochów. Chciał coś dodać, ale w tym momencie z hotelu wyszli pozostali zawodnicy.
- No gołąbeczki.. pakujemy się do samochodu i jedziemy nokautować rywali. - zaśmiał się Piotrek. 
W drodze na skocznię Vogtland Arena chłopaki śmiali się i żartowali. Piotrek nawet coś śpiewał. Chyba tylko mi nie było do śmiechu.
- Ja Wam mówię, między nimi coś się musiało stać.
- Odkąd Ty Wiewiór jesteś takim specjalistą od spraw damsko-męskich? - zapytał Maciek.
- Ślepy nie jestem.
- Pleciesz głupoty. - wtrącił się Stefan.
- No chyba Ty! Już ja Wam mówię, że coś się święci. 
Z powodu silnego wiatru odwołano serię próbną. Sam konkurs też kilkakrotnie przesuwano. Zaczął się dopiero po 15. Padający mokry śnieg i zmienny wiatr nie pomagały w oddawaniu dobrych skoków. Kiedy na belce zasiadł Bartek razem z pozostałymi członkami sztabu mocno zacisnęliśmy kciuki. Pomimo tego, że byłam na niego wkurzona, życzyłam mu jak najlepiej. Warunki się pogorszyły i musiał zejść z belki. Jednak po chwili Miran Tepes zapalił zielone światło, a Kłusek ruszył. 142,5 metra przy tak złych warunkach to nie lada wyczyn. Tłum szalał z radości. Sam Bartek przechodząc koło mnie uśmiechnął się delikatnie i ruszył w stronę szatni. Kolejnym z biało-czerwonych był Janek. Udało mu się osiągnąć 132,5 metra, co pozwoliło mu się znaleźć za kolegą z kadry, lecz został wyprzedzony przez jakiegoś Niemca.
- Zaraz Stefan. - powiedziałam, mocniej zaciskając kciuki. 
- 110 metrów, ale w takich warunkach ważne, że nic mu się nie stało. - skwitował Gębala. 
Dawidowi udało się dolecieć do 125,5 m. Zaraz po nim przyszedł czas na Krafta i Fettnera. Ten pierwszy uzyskał 122 m, a drugi poszybował na 136,5. Chciałam iść uściskać obydwu, ale zostali okrążeni przez dziennikarzy. Serce zabiło mi mocniej, kiedy poinformowano, że do lotu szykuje się Morgi. W taką śnieżycę i tak uzyskał przyzwoitą odległość.
- Dla mnie i tak jesteś najlepszy. - powiedziałam przytulając kuzyna. Przyszedł czas na Maćka - 132 metry. Zaraz po nim był Kofler. Lądował na jednej narcie i po chwili mocno uderzył w bandę. Został zniesiony na noszach, a ja poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Musisz być twarda Iwona!
- Piotr Żyła 136 m. - dobiegała informacja z głośników.
- Stefana zdyskwalifikowali. - usłyszałam urywek rozmowy członków naszego sztabu, ale nie przysłuchiwałam się dalej. Warunki były bardzo niekorzystne, Kamil skoczył zaledwie 117 metrów. Po nim swoje skoki mieli jeszcze oddać Anders Bardal i Gregor. 
- Co się dzieje? - zapytałam zdezorientowana Sobczyka.
- Bardal i Schlierenzauer prawdopodobnie zrezygnowali ze skoku. - oznajmił. Wtedy z głośników dobiegł nas komunikat.

 "Bartłomiej Kłusek, polski debiutant w Pucharze Świata, 
wygrywa dzisiejszy konkurs i zostaje liderem klasyfikacji generalnej!"

Seria finałowa została odwołana. Przyszedł czas na dekorację. Razem ze skoczkami podeszliśmy bliżej, aby zobaczyć naszego debiutanta. Jako pierwszy na trzecim stopniu podium pojawił się Jurij Tepes. Na drugiej pozycji uplasował się Andreas Wellinger.  Wtedy doznałam szoku.
- Przecież to niemożliwe... NIEMOŻLIWE! - zobaczyłam ciemność przed oczami i poczułam jak tracę grunt pod nogami.



_________________________________________

Taki długi rozdział.. Nie chciałam go dzielić na dwa małe.
Mam nadzieję, że się spodoba :)




20 komentarzy:

  1. Melduje się i ja. Trochę późno, ale nadrabianie zaległych pięciu rozdziałów było przyjemnością :-)
    Praca w polskim sztabie? Wow, praca marzenie i jak dla mnie zdecydowanie lepsza niż gdyby miała okazję pracować dla Austrii. W naszej kadrze jest lepiej. Takie przynajmniej moje subiektywne zdanie.
    Z pewnością będzie to dla niej niezapomniany czas, bo jak przypuszczam :nasi" chłopcy nie pozwolą się jej nudzić. I z pewnością nie zabraknie okazji, by świętować razem z nimi i wykorzystać prezent od mamy :D
    Pozdrawiam serdecznie
    http://the--bittersweet--life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało moje opowiadanie :)
      Dziękuje za komentarz, pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Czyżby coś było między Ivą i Andim? ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. NO CO TO ZA KOŃCZENIE MI ROZDZIAŁU W TAKIM MOMENCIE, CO!? Booże, kocham Cię za tak długie rozdziały, ach!<3
    No, ale przechodząc do sedna.
    Zazdrośnik z tego naszego Bartka się zrobił, oj! XD No i co z Iwoną, hm?! Taka dramatyczna końcówka i co dalej! Pisz już szybciutko następną część! :-)

    http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo. Po prostu cudowny rozdział. Ah tyle się dzieje. I coś iskrzy pomiędzy Iv i Bartkiem. Chłopcy i to ich zachowanie hehe. I Morgi jaki zaskoczony, że spotkał Iv. Hm. A ja chyba wiem, czemu Iwona tak zareagowała na Welliego. Coś czuję, że jest on badzo podobny do jej brata xD.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :)

    done-with-the-wind.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź na temat Andi'ego już niedługo :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Świrtne! oj te chłopaki tylko plotkują a mówią,że to baby tyle.gadają :D Czemu Iwona tak zareagowała na Wellingera? Pisz szybko ciąg dalszy bo mnie ciekawi co dalej ;)) czekam niecierpliwie kiedy zaglądniesz do mnie :)pozdrawiam i weny;*

    OdpowiedzUsuń
  6. No to sie dzieje, dzieje...
    A i widzę, że wielcy znawcy tematów miłosnych są w Twoim opowiadaniu... ;))
    Nowy rozdział: http://i-love-ski-jumping.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. no i co ja mam napisać jak Ty nam takie świetne rozdziały piszesz? chcę więcej takich odcinków!

    czekam z niecierpliwością na szósty rozdział. pisz go szybciutko.

    pozdrawiam gorąco i dużo weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach te intrygi ;) Ivy musi mieć do nich anielską cierpliwość. I ciekawi mnie bardzo, na co ona tak emocjonalnie zareagowała.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tyle informacji, a musiałaś przerwać w takim momencie?!
    Scena w holu jak witała się z Austriakami i dezorientacja naszej kadry- bezcenne! ;D
    Dziwna sytuacja z Iwoną, Gregorem i Bartkiem, takie trochę nieporozumienie wyszło.. Ale mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią. : )
    Http://fight-for-this-feel.blogspot.com/ Zapraszam na ósemkę! ; D

    OdpowiedzUsuń
  10. Akurat w takim momencie :D
    Eh , proszę zlituj się , bo inaczej to ja chyba nie wytrzymam :D Jestem strasznie ciekawa , co się będzie dalej działo ^^
    Bartek jest strasznie zazdrosny o Ivę , a w sumie przecież nie ma powodów , bo nawet nie są razem .
    I jak tu wytrzymać z polskimi skoczkami , kiedy oni cały czas coś knują ? :D Podziwiam Ivę za jej cierpliwość ^^
    Czekam na następny <3
    Buziaki ; *

    OdpowiedzUsuń