środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 14


Był słoneczny dzień. Spacerowałam nad brzegiem morza. Ciepły piasek przyjemnie łaskotał mnie po stopach. Z dala dochodziły śmiechy bawiących się dzieci. 
- Iwona! - odwróciłam się na dźwięk swojego imienia. Nikogo nie dostrzegłam. 
- Iwona! Wstawaj! 
Ostrożnie otworzyłam oczy i ujrzałam stojących nade mną Piotrka i Dawida.
- Co wy do cholery robicie w Barcelonie? 
- W jakiej Barcelonie? - zapytał zaskoczony Dawid.
- Tosz to Lillehammer jak żonkę moją kocham! - dodał zszokowany Piotrek - Ivcia! Łukasz cię szuka! 
- Skąd wy się tutaj wzięliście? 
- Sabina nas wpuściła. - odpowiedział Dawid.
- Sabina? To która jest godzina? 
- Za pięć ósma! 
- Nie wrzeszcz tak Piter, bo mi łeb pęknie! - jęknął młodszy skoczek. 
- Ósma?! Dajcie mi dziesięć minut! Zaraz będę na dole.
Wyskoczyłam jak poparzona z łóżka i pobiegłam do łazienki, aby się odświeżyć. Kiedy byłam już gotowa, szybko wyszłam z pokoju i udałam się w stronę hotelowej restauracji. Byli tam już wszyscy Polacy. Usiadłam przy stoliku ze sztabem.
- Przepraszam za spóźnienie. Podobno mnie szukałeś Łukasz?
- Zajmiesz się dzisiaj treningiem chłopaków, bo mnie czeka robota papierkowa.
- Jasne, nie ma sprawy.
Po śniadaniu załadowaliśmy się do kadrowego busa. Zajęłam miejsce obok Dawida i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Ktoś tu się chyba nie wyspał...
- Nie trzeba mnie było tak wcześnie budzić! Miałam taki piękny sen... - rozmarzyłam się.
- A potem byś narzekała, że cię nikt nie obudził.
- Już się tak nie oburzaj. Przecież wiesz, że cię kocham Dejvi. - powiedziałam całkiem poważnie, po czym oboje się zaśmialiśmy.
- Jak tam nowa współlokatorka?
- Nijak.
- Nijak?
- No nijak.
- Ale jak nijak?
- Cały czas się mijamy, więc ciężko mi ją bliżej poznać.
- Jakbyś nie zauważyła, to ona zdążyła już kogoś bliżej poznać. - wskazał ruchem głowy na siedzących z przodu Sabinę i Bartka.
- Fajnie... - odpowiedziałam obojętnie.
- I nie jest ci tak nic a nic przykro? Zero zazdrości?
- Błagam cię Dejvi, skończ już pieprzyć te swoje farmazony, bo powoli mam cię dosyć. A tak w ogóle to wolę blondynów. 
Uśmiechnął się szyderczo, a jedna brew powędrowała mu ku górze, po czym się zaśmiał.

Po przyjeździe na teren skoczni zaczął się trening. Kilka obowiązkowych ćwiczeń, przy których nie odbyło się bez jęków oraz różnorakich protestów i chłopaki ruszyli oddawać treningowe skoki. Warunki były sprzyjające, więc udało się szybko zakończyć trening.
- Nie jest źle, ale dobrze też nie jest. - odezwał się Skrobot.
- Nie narzekaj Kacper! Oby w kwalifikacjach było tak jak teraz. - odpowiedziałam i podążyłam w stronę Fettnera.
- Dziewiąte miejsce Iv! Może w końcu jakoś ruszę.
- Na pewno! Pamiętaj, że wierzę w ciebie i mocno trzymam kciuki. - powiedziałam i przytuliłam go - A teraz idź szykuj się do kwalifikacji. 

Kwalifikacje były pomyślne dla Polaków, może z wyjątkiem Dawida.
- Zdyskwalifikowali mnie! Za nieprawidłowy kombinezon! Rozumiesz Iva?! Kombinezon elegancki jak ta lala! A oni, że nie, że nieprzepisowy. Już dalej nawet nie słuchałem tego ich świergotania po angielsku. 
- Uspokój się Dawid. Nie dzisiaj, to jutro im pokażesz. 
- No ale jak nieprawidłowy? To w za małym mam skakać, czy jak?
- Nie gorączkuj się! Idź się przebieraj, bo trening kobiet już się zaczął, a zaraz potem konkurs i trzeba kibicować naszym.
Coś pomruczał jeszcze pod nosem i poszedł.  W zasięgu wzroku pojawił się Manuel. Wyglądał jak zdjęty z krzyża. 
- Manuel poczekaj! - zawołałam za nim, ale szedł dalej, nie zwracając na mnie uwagi. Pobiegłam za nim. - Nie udawaj, że mnie nie słyszysz. 
- Chcesz mi powiedzieć, że będzie wszystko świetnie, że to tylko jeden zepsuty skok?
- Tak, dokładnie tak. Na treningu było przecież dobrze, a to znaczy, że teraz to był tylko taki wypadek przy pracy. Zdarza się każdemu.
- Nie zdarza się każdemu. Spójrz na Gregora, na Thomasa...
- Ale ty nie jesteś Gregor czy Thomas...
- I sęk w tym, że nigdy nie będę skakał tak jak oni.
- Ale przecież masz jeszcze czas...
- Nie Iv, nie mam czasu. Wypadam z Pucharu Świata, jest tylu młodszych, którzy z chęcią wskoczą na moje miejsce. 
- Jesteś dobry... Uwierz w siebie. 
- Błagam cię... Nie oszukuj mnie, ani siebie. Nie jestem naiwny.
- Ale Manu...
- Idź, ciesz się z dobrego skoku Gregora, bo nad moim można jedynie zapłakać.
Odszedł. Co się z nim dzieje? Nie poznaję go. Zawsze, gdy coś mu nie wychodziło, nie przejmował się tym, tylko brał się za siebie i starał to poprawić. Czy to możliwe, aby aż tak się zmienił?
- Wracaj tutaj! Ty pieprzony egoisto! - powiedziałam z żalem bardziej do siebie samej, niż do niego, tupiąc nogą niczym mała dziewczynka.

Po chwili dołączył do mnie Bartek.
- Coś nie tak Iva? - zapytał.
- Daj mi spokój... Dajcie mi wszyscy święty spokój! - krzyknęłam i po prostu ot tak sobie poszłam, a on stał jak zamurowany. Nie powinnam się na nim wyżywać, na nikim nie powinnam się wyżywać, ale w tej sytuacji emocje wzięły górę. 

Zawody ciągnęły się niemożliwie długo. Przynajmniej mnie się tak wydawało. Polska drużyna nie awansowała do drugiej serii, wylądowała na czternastej, ostatniej pozycji. Jak to stwierdził Skrobot - "historycznie niskie miejsce". Najchętniej palnęłabym go w ten pusty łeb, ale najzwyczajniej w świecie nie miałam siły na to. 
Wygrała Japonia, tusz przed Austrią i Norwegią. 
Po dekoracji udaliśmy się do hotelu. Miałam już wolne, bo Łukasz przesunął masaże na dzień jutrzejszy. 
Tak więc wzięłam kąpiel i leżałam na łóżku gapiąc się na sufit. Sabinę gdzieś wywiało. Czyżby Kłusek? A może jeszcze gdzie indziej? Jak mam w ogóle poznać tą dziewczynę, skoro ona ani trochę mi tego nie ułatwia? Zero współpracy, zero porozumienia.
Nudy są naprawdę bardzo irytujące. Ileż można leżeć i nic nie robić? Nawet sufit przestał być interesujący. Do dziewczyn nie miałam po co iść, mają na pewno jakąś naradę z trenerami, a poza tym potrzebują odpocząć po tym felernym dniu. Do Thomasa? O nie! Natknę się na tego pajaca Fettnera. Ależ ten człowiek mnie denerwuje! W sumie to pasowałoby jakoś Kłuska przeprosić. Chłopak Bogu ducha winny, a ja na nim swoje napięcia rozładowuję. Nie ma co dłużej myśleć. Idę! Przemierzyłam korytarz i jestem. Zapukałam ostrożnie. Po chwili drzwi się otworzyły. A tam kto? No Bartek! Ale jak? Stoi w samych bokserkach. W głębi pokoju dostrzegłam Sabinę. Auuć! Dziwne ukłucie w okolicy serca.
- Upss - zaśmiałam się cicho - Chciałam cię przeprosić, przedtem... eee.... zdenerwowana byłam, ale nie chcę wam przeszkadzać, także... pa. - coś mi się dziwnie ciepło zrobiło na policzkach... O nie!
- Iwona... - zaczął, ale zniknęłam w zaułku korytarza.
Auuć! I znowu to dziwne uczucie. Czy to zazdrość? O niego? Pfff... Przecież on mnie w ogóle nie interesuje! To jakiś nonsens! 
Nonsens nonsensem, ale naprawdę nie miałam co ze sobą zrobić. Zeszłam do hotelowej restauracji i zamówiłam herbatę. Tylko herbatę? Nawet upić się nie miałam siły. Chyba tylko ja jestem taka pokręcona. Usiadłam przy jednym ze stolików i zaczęłam mieszać cukier w moim napoju. Jednak Kubacki miał rację, oni mają się ku sobie. Zaraz... Kubacki miał rację?! Jak świat światem nigdy bym nie uwierzyła, że on może mieć rację. 
- Już się chyba rozpuścił...
- Słucham? - podniosłam wzrok i ujrzałam piękne brązowe oczy.
- No cukier, już się rozpuścił.
- Aaa... - ocknęłam się i wyjęłam łyżeczkę z filiżanki.
- Mogę się dosiąść? 
- Proszę. - odpowiedziałam i posłałam najładniejszy uśmiech, na jaki mnie w tej chwili było stać - Gratuluję drugiego miejsca.
- Dziękuje, ale to nie tylko moja zasługa. - nie odpowiedziałam, uśmiechnęłam się tylko i wzięłam łyk herbaty do ust. - Może miałabyś ochotę wyjść na spacer?
Już miałam odpowiedzieć, kiedy przyszedł do nas Thomas.
- Iv... Musisz z nim... - zaczął.
- Nie mam zamiaru rozmawiać z tym dupkiem, możesz mu to przekazać. - przerwałam mu - A ten spacer to może jutro. Dobranoc Gregor. 
Wyszłam z restauracji pozostawiając kuzyna w niemałym osłupieniu. Wiedziałam, że chodziło mu o Fettnera. Ja chcę dla niego jak najlepiej, a on strzela jakieś foszki, bo mu jeden skok nie wyszedł. I to ma być zachowanie dorosłego mężczyzny? 


* * *

Dzisiejszy dzień przebiegał świetnie, wręcz wyśmienicie. Wyjaśniłam to "nieporozumienie" z Bartkiem, które miało miejsce między nami ostatnio i rozpoczęliśmy nowy etap pt. "przyjaźń". W sumie to zyskuje przy bliższym poznaniu. Nie jest taki sztywny jakby się mogło wydawać. Przegadaliśmy ze sobą całą drogę na skocznię i jeszcze w przerwie pomiędzy tymi... No jak im tam? Treningami i kwalifikacjami! Musiałam się w międzyczasie pokręcić po obiekcie. Porobiłam jakieś zdjęcia, przeprowadziłam wywiad z Freitagiem, no w końcu wygrał te całe kwalifikacje. Potem nawinął się jeszcze trener Słoweńców. Ja rozumiem, jestem całkiem ładna i w ogóle, ale mógł się jakoś elegancko zachowywać. Gdyby mógł to ściągnąłby ze mnie ubranie wzrokiem. No to się w głowie nie mieści! Jeszcze te jego niewinne żarciki... Ciekawe czy żonka wie, jak jej mężulek pożera wzrokiem młode dziewczyny. I jeszcze podobno był skoczkiem, ale według mnie to chyba tylko podobno. No, ale trzeba się było pomęczyć, żeby nie było, że jestem tu tylko na wakacjach.  W sumie to po to mnie tu wysłali, ale nikt o tym nie musi wiedzieć. Chociaż nie wiem, czy wśród tych naszych "skoczków" coś może pozostać tajemnicą. Jak na razie można z nimi wytrzymać, nie wchodzimy sobie w drogę, więc ta wycieczka z nimi nie była takim złym pomysłem. Tylko ta Iwona... To jej miłosierdzie do wszystkich i wszystkiego wokół mnie dobija. Co się będę oszukiwać... Po prostu jej nie lubię! Zgrywa taką niewinną, ale każdy ma jakieś tajemnice i brudy, które za wszelką cenę stara się ukryć, to i ona musi mieć. I już moja w tym głowa, żeby wszyscy się dowiedzieli, zwłaszcza Bartek. Chociaż... jego to ona już sama do siebie zniechęca. Ten idiota starał się ją pocieszyć, zagadać, a ta tak po prostu na niego nawrzeszczała. Ja rozumiem, też jest kobietą, okres i te sprawy, ale podziała tylko na swoją niekorzyść. Cudownie! Punkt dla mnie! A na zakończenie dnia jeszcze jedna piękna akcja! Tym razem niezamierzona, słowo daję! 
Siedzieliśmy sobie z Bartkiem w jego pokoju, tylko rozmawialiśmy, bo co innego na tym etapie znajomości można robić z kimś tak zacofanym w sprawach damsko-męskich jak on? W każdym razie siedzieliśmy na łóżku i przypadkowo wylałam na niego sok. No może nie tak całkowicie przypadkowo. Dobre i zobaczyć go bez koszulki. Mnie też się coś od życia należy! No i tak przypadkowo zamoczyłam mu i koszulkę i spodnie. No więc co miał bidulek zrobić? Pasowałoby, żeby się przebrał. I zaczął się przebierać, a to przeszło moje najśmielsze oczekiwanie, bo przy mnie! Myślałam... Ba! Byłam pewna, że zwieje do łazienki, a tu taka niespodzianka! Wyskoczył z koszulki i spodni, a wtedy rozległo się pukanie do drzwi. Trochę go to zaskoczyło, ale poszedł otworzyć. A tam kto? Iwona! No lepszego scenariusza to nie mogłam sobie wymyślić! Idealnie! Ta dziewczyna sama prowadzi do destrukcji tego, co jeszcze jakiś czas temu mogło być pomiędzy nią a Bartkiem. Stanęła jak wryta na jego widok, on na jej z resztą też. Halo?! Czy ja jestem niewidzialna?! 
- Upss... Chciałam cię przeprosić, przedtem... eee.... zdenerwowana byłam, ale nie chcę wam przeszkadzać, także... pa.
- Iwona... 
Tylko na tyle go było stać, ale ona wcale nie lepsza. Zwiała! Najzwyczajniej w świecie uciekła, a na moich ustach pojawił się triumfalny uśmieszek. Znaczna część mojego planu już za mną, potem będzie już z górki. Sama nie sądziłam, że tak szybko to się potoczy. I dobrze. Nie ma co się ociągać.
Posiedziałam jeszcze trochę z Bartkiem i zmyłam się do swojego, a raczej niestety naszego pokoju. Moja kochana współlokatorka spała, a może tylko udawała. Co jak co, ale w jednym naprawdę jest dobra - w komplikowaniu sobie życia! Powinna za to jak nic dostać Oskara!

* * *

Dzisiaj nie odbyło się bez budzika. Zadzwonił punktualnie o 7.30. Wstałam, odświeżyłam się i gotowa na trudy kolejnego dnia zeszłam na śniadanie. Dzisiaj mój wybór padł na jogurt z owocami i musli. Chyba tylko dobre śniadanie było w stanie poprawić mi zszargany humor, który utrzymywał się jeszcze z poprzedniego dnia. Po śniadaniu udałam się na górę do pokoju Łukasza, gdzie mieliśmy zafundować masaże skoczkom. O dziwo dosyć szybko to przebiegło.
- Za pół godziny seria próbna, a my jesteśmy jeszcze w hotelu! - ponaglał dziewczyny trener Hankus. 
Na godzinę 10.15 była bowiem zaplanowana seria próbna, a zaraz o 11 kwalifikacje. Skoczkowie i znaczna część sztabu miała za zadanie pozostać w hotelu.
Nic specjalnego nie miałam do roboty. Sabinę gdzieś znowu wywiało, pewnie do Bartka, ale nie miałam siły się nad tym zastanawiać. Mogłam wybrać się do Thomasa, ale ten przeklęty Fettner. Nie wyciągnę do niego pierwsza ręki, na pewno nie tym razem!  Chiara... Została jeszcze Chiara. Niemal wybiegłam z pokoju, aby udać się do recepcji. Zastałam tam ponownie tego uprzejmego recepcjonistę.
- Przepraszam... Chciałam zapytać, który pokój ma Chiara Ferro? 
Natychmiast sprawdził w komputerze.
- Pokój numer 56, ale wychodziła przed chwilą.
- Dziękuje. - odpowiedziałam.
- Miłego dnia! - usłyszałam jeszcze za plecami.
- Miły to on się nie zapowiada... - pomyślałam.
Wróciłam do pokoju po kurtkę i postanowiłam wyjść na miasto. 
Było zimno, okropnie zimno. Wiał silny wiatr i prószył śnieg. Weszłam do pobliskiej kawiarni. Wewnątrz było ciepło i unosił się zapach parzonej kawy. Przysiadłam przy jednym ze stolików w oczekiwaniu na kelnera. Z głośników zabrzmiała jakaś piosenka.



[...] Caught in the in between of beautiful disaster,
She just needs someone to take her home...


Klęska... Spokojnie mogłam nazwać tak swoje życie. Jedna wielka klęska, katastrofa, koszmar i wszystkie synonimy tego wyrazu. Ostatnie wydarzenia tylko potwierdzały słuszność mojej tezy. Niemal wybiegłam z kawiarni i przysiadłam na jakiejś ławce. Z oczu zaczęły płynąć łzy... Tak po prostu. Nie próbowałam ich zatrzymać. Może kiedy sobie popłaczę, będzie mi łatwiej?  
Powinnam teraz siedzieć na plaży w słonecznej Barcelonie, a nie tutaj. Jak tylko sezon się skończy, rzucam to w cholerę i wracam tam! Jeszcze kilka niedługich miesięcy... kilka niedługich miesięcy.
Otarłam łzy rękawem kurtki i powoli wracałam do hotelu.
Wsiadłam do kadrowego busa i ruszyliśmy w stronę skoczni. Z radia rozbrzmiewała muzyka. Znowu ten sam głos, ta sama piosenka...
- O nie... - jęknęłam cicho i jak najmocniej przycisnęłam dłonie do uszu.

Wiało. Znowu wiało. Po skokach czterech zawodników duet Hofer&Tepes z resztą jury postanowili odwołać serię próbną.
- Do konkursu mamy jeszcze cztery godziny, o ile w ogóle się odbędzie. - zabrał głos trener Klimowski. 
Po chwili skoczkowie zaczęli wychodzić z szatni.
- Wracamy? - zapytałam Kamila.
- Wracamy, nie ma sensu tu tyle siedzieć.
Wracaliśmy do hotelu, aby potem ponownie wrócić na skocznię. 
Zaszyłam się w pokoju i zaczęłam przeglądać wiadomości w internecie. 
16.20 - znowu trzeba się zbierać na Lysgaardsbakken. Wyszłam z hotelu, znowu przejazd na skocznię, znowu jakiś trening. 
O 17 zaczęła się pierwsza seria, oczywiście z problemami. Wiatr utrudniał dobre skoki, ale warunki były lepsze niż kilka godzin temu. Po pierwszej serii dominował Schlierenzauer, do drugiej serii nie udało się wskoczyć Bartkowi, Stefanowi i Jankowi, a także mojemu prze genialnemu kuzynowi. No to teraz obydwoje razem z Fettnerem będą mogli się poużalać nad złem tego świata. 
- Cześć Iv. - przywitał się jak gdyby nigdy nic. Zero złości, zero smutku?
- Kolega Fettner już cię spławił?
- Nie wiem co on... - zaczął.
- Nic on, przecież on nigdy nic! Wracaj do niego, bo zaraz będzie skakał Maciek i nie chciałabym przegapić jego skoku. 
Maciek oddał daleki skok i pozwoliło mu to na objęcie prowadzenia. Ostatecznie zakończył na piątym miejscu. Zwyciężył Schlierenzauer przed Takeuchim i Freitagiem.

Po treningach na dużej skoczni i konferencji prasowej powróciliśmy do hotelu.

Następnego dnia czekał nas podobny plan dnia. Trening, kwalifikacje, konkurs. 
Nawet panicz Fettner zdołał się zakwalifikować. Ba! Wślizgnął się do drugiej serii! 
Thomas także się wziął za siebie i zajął piąte miejsce tuż przed Piotrkiem.

Po emocjonującym pobycie w wietrznym Lillehammer ruszyliśmy na lotnisko.





____________________________________________________________

"Panicz Fettner" napsuł mi trochę krwi w tym rozdziale..

Oskar dla Iwony powstał dzięki Kaśkablogera :D Taka mała inspiracja :D

Humanistyka za mną... Trochę słabo z historii..
Trzymajcie kciuki jutro i pojutrze :)

POZDRAWIAM :)

I zapraszam - http://skok-w-zapomnienie.blogspot.com/








wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 13


Thomas zawsze opowiadał mi , że Lillehammer to piękne miasteczko. Teraz i ja zaczęłam tak sądzić. Śnieg prószył delikatnie, lampy uliczne i witryny sklepowe oświetlały mrok, a ja czułam się jak w domu. To miasto miało w sobie jakąś magię. 

Zostaliśmy zameldowani w przytulnym hotelu niedaleko Lysgaardsbakken. Zabrawszy klucz od Kruczka ruszyłam w stronę swojego pokoju. Ku mojemu zdziwieniu w pokoju były dwa łóżka. Pomyślałam, że to jakiś błąd i później pójdę to wyjaśnić. Położyłam swoje bagaże obok szafy i nie zdjąwszy z siebie nawet kurtki, padłam zmęczona na łóżko. Jedyną rzeczą, o której marzyłam był sen, długi sen. Nie udało mi się nacieszyć ciszą i spokojem, bo do pokoju wpadł Dawid.
- Puka się! - warknęłam zła i nakryłam głowę poduszką.
- Nie wkurzaj się Iva. No chodź! Musisz poznać Asię i Magdę.
- Daj mi spokój! Nigdzie nie idę.
- Bez ciebie się nigdzie nie ruszam. - powiedział pewny siebie i dla potwierdzenia swoich słów przysiadł na łóżku.
Leżałam i nie zamierzałam się ruszać, ale mógł tak siedzieć jeszcze długo i wiedziałam, że łatwo się go nie pozbędę. Odwróciłam się powoli i usiadłam obok niego.
- Mówiłam ci już, że jesteś upierdliwy Kubacki? 
Zastanowił się chwilę.
- Jakoś z dziesięć razy... dziennie! - udał obrażonego, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Daj mi chwilę, przebiorę się. - przewrócił teatralnie oczami - Jesteś upierdliwy po raz jedenasty! - wystawiłam mu język i zniknęłam za drzwiami łazienki. 

Po chwili zmierzaliśmy już w kierunku pokoju skoczkiń. No tak, mogłam się tego spodziewać... byli tam wszyscy. Maciek, Krzysiek, Janek, oczywiście Piotrek, Stefan, a jak on to także i Kamil, a teraz zjawiłam się jeszcze ja z Dawidem. Brakowało tylko Bartka. Dziewczyny były zasypywane dowcipami przez Żyłę, co w ogóle mnie nie zdziwiło. Dawid z Krzysiek skakali wokół nich jak małe małpki, zresztą pozostali wcale nie lepsi. Przedszkole, no po prostu przedszkole. 

- Cześć, nazywam się Iwona, jestem fizjoterapeutką tych oto nielotów. - przedstawiłam się, wskazując ruchem głowy na chłopaków. Zaczęli udawać urażonych za określenie, którego użyłam. Nie ma się, co przejmować. U nich te humorki to norma. Gorzej niż u ciężarnej kobiety. Zaraz im przejdzie. 
Dziewczyny zaśmiały się cicho, po czym również się przedstawiły. 
Skoczkowie zajęli się chwilę sobą, więc my mogłyśmy swobodnie porozmawiać.
- Oni zawsze są tacy... - zaczęła Magda.
- Nachalni? Tak, zawsze. - pozwoliłam sobie dokończyć za nią. 
- Chyba wszędzie ich pełno.. - kontynuowała młodsza skoczkini, a ja skinęłam głową.
- Kamil i Stefan - najnormalniejsi? Chyba muszę użyć tego określenia. Jedyni, z którymi można się racjonalnie dogadać, ale nie myślcie, że nie mają swoich humorków. Maciek - pożądany przez bożyszcze nastolatek... za przeproszeniem, jakby mógł to chyba by się z Żyłą ożenił. Przechodząc do Piotrka... przed jego żartami się nie da uciec, wszędzie was dopadną. Kto tam następny? Ach tak! Janek! Idealny kompan Kota i Kubackiego. Kubacki - ten najbardziej upierdliwy. Krzysiek - dopełnienie tej szatańskiej bandy. Został jeszcze...
- Nie chcę wam dziewczyny przerywać, ale trener nas chce widzieć. - powiedział Kamil, który usiadł koło mnie. 
- Ja muszę jeszcze coś załatwić, zaraz przyjdę.
Przypomniałam sobie o tym, że miałam udać się do recepcji. Pójdę od razu i będę miała z głowy. Szybko zbiegłam po schodach i znalazłam się na parterze. 
- Przepraszam. - odezwałam się po angielsku.
- W czym mogę pomóc? - zapytał uprzejmie recepcjonista.
- Chyba nastąpił jakiś błąd w czasie rezerwacji, ponieważ mam dwu osobowy pokój.
- Pani nazwisko?
- Iwona Engelhardt, należę do sztabu polskiej reprezentacji. 
- Polska?
- Tak.
- Dla polskich skoczków i ich sztabu zostały zarezerwowane wyłącznie pokoje dwuosobowe, więc o żadnej pomyłce nie ma mowy.
- Dziękuje. 

Udałam się szybko do pokoju Kruczka. W środku byli już wszyscy.
- Już jestem. Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałam cicho i usiadłam obok Kamila.
Moją uwagę przykuła obecność tajemniczej dziewczyny. Towarzyszyła nam już w czasie lotu, ale nikt się nad tym nie zastanawiał. W końcu głos zabrał Kruczek. 
- W takim razie skoro już wszyscy jesteśmy, chciałbym wam kogoś przedstawić. Sabina studiuje dziennikarstwo sportowe i przyda jej się trochę praktyki. Mam nadzieję, że przyjmiecie ją ciepło. A ty Iva chyba nie odmówisz jej pomocy, skoro będziecie dzielić razem pokój? .
- Jasne. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się mimowolnie. Z dwojga złego wolę dzielić pokój z tą całą Sabiną, niż z którymś ze skoczków. Może nie będzie tak źle.

Zaprowadziłam swoją nową współlokatorkę do pokoju.
- Witaj w naszym królestwie na kilka następnych dni. Ja zajęłam to łóżko, - wskazałam na mebel stojący po prawej stronie - ale jak chcesz to możemy się zamienić.
- Jest dobrze. - odpowiedziała i usiadła na łóżku. - Może być to.
Po chwili ponownie się odezwała.
- Pewnie nie jesteś zadowolona, że musisz ze mną mieszkać? 
- Przynajmniej będę miała się do kogo odezwać.
- Chyba nie możesz narzekać na brak towarzystwa.
- Uwierz mi, że mam ochotę uciec od tej zgrai. Idziemy na kolację? 
- Tak.
Zabrałam ze sobą kurtkę i aparat, gdyż zamierzałam wyjść potem na spacer.

W restauracji - o dziwo! - byli już wszyscy Polacy. Siedzieli przy kilku stolikach. Na drugim końcu sali byli Austriacy. Wysłałam Sabinę do naszych rodaków, a sama udałam się w przeciwnym kierunku. Jako pierwszy zauważył mnie Manu. Mocno mnie przytulił na powitanie. Staliśmy tak chwilkę, ale w końcu się oderwałam od niego i spojrzałam na pozostałych. Wszyscy się dziwnie patrzyli, a ja czułam, że moje policzki spłonęły rumieńcem. 
- Cześć wszystkim. - przywitałam się jak gdyby nic. - Możemy potem porozmawiać Thomas?
- Pewnie, wpadnij do mnie.
- Idę coś zjeść, trzymajcie się.
- Już nas opuszczasz? - zapytał jeszcze Manu, ale w odpowiedzi ucałowałam go tylko w policzek i odeszłam.
Usiadłam przy stoliku z dziewczynami i zamówiłam coś do jedzenia.
- Fotografujesz? - zapytała Asia.
- W wolnych chwilach.
- A może poszukujesz kogoś, żeby ci po pozował? - uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo razem z Magdą. 
- Jeśli tylko miałybyście ochotę, to bardzo chętnie. Wybierzesz się z nami Sabina?
- Nie, dzięki. Zostanę w pokoju i odpocznę trochę.

Po kolacji wyszłyśmy z dziewczynami na spacer po Lillehammer.   
- To w którą stronę idziemy? - zapytałam, kiedy wychodziłyśmy poza teren hotelu.
- Jeśli nie chcemy się zgubić to może skocznia? - zaproponowała blondynka.
Zmierzałyśmy w kierunku  Lysgaardsbakken, co chwile przystając i robiąc zdjęcia. Po długich namowach dziewczyn nawet ja znalazłam się na niektórych fotografiach
- Trochę się stresuję jutrzejszym konkursem. - odezwała się Magda, kiedy przeglądałyśmy fotografie na aparacie.
- Na pewno będzie dobrze. Jesteście świetnymi skoczkiniami. Może w końcu dzięki wam kobiece skoki w naszym kraju jakoś ruszą.
Dziewczyny uśmiechnęły się słabo.
- A nie wiesz przypadkiem, kto będzie nam towarzyszył? - zabrała głos tym razem młodsza.
- Z tego co słyszałam, Kruczek ogłosi to jutro po treningu. Może wracajmy już, bo coraz zimniej się robi.



* * *

Nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić z tą całą Iwoną i tymi pożal się Boże skoczkiniami. Najchętniej to w ogóle nie przyjeżdżałabym na to zadupie, gdyby nie rodzice, a przepraszam... jeszcze wielmożny wujek - pan prezes PZN. Powinni się cieszyć, że w ogóle na studia poszłam. Dziennikarstwo sportowe - idealny kierunek, żeby można mnie było wysłać w podróż po świecie z tą bandą buloklepów. Mam wrażenie, że o wiele wcześniej to wszystko ukartowali. 
Skoro mój wujaszek się o mnie tak troszczy, to mógł mi chociaż załatwić jednoosobowy pokój. Tak muszę się męczyć z tą Iwoną. Ja jej jeszcze pokażę pazurki, aż jej w pięty pójdzie!
Siedziałam na łóżku przeglądając Facebook'a, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Jak to ona i nie wzięła swojego klucza, to przysięgam, że słono mi za to zapłaci. Pukanie nie ustawało, więc ruszyłam do drzwi.
- Cześć. Jest Iwona?
Kim jesteś chłopcze, że cię jeszcze nie poznałam? Zaraz, moment... bingo! No przecież widzieliśmy się na tej całej posiadówce zapoznawczej u tego... Jak mu tam? Kruczka! Jak na tych całych skoczków to nawet przystojny jesteś, tylko popadłeś najwyraźniej w nieodpowiednie towarzystwo - Iwony. Już ja to zmienię! Co prawda za cel stawiałam sobie takiego Morgensterna czy chociażby Schlierenzauera, ale na początek dobry i ten.
- Wyszła, ale możesz na nią tutaj poczekać.
- Nie chciałbym ci przeszkadzać.
- Siedzę tutaj sama i nawet się nie mam do kogo odezwać. - odpowiedziałam, robiąc smutną minę. Co jak co, ale ja się naprawdę minęłam z powołaniem. Jestem urodzoną aktorką!
- Iva cię tak sama zostawiła? - Iva? Co to za zdrobnienie? Mogę się zacząć już śmiać, czy dopiero za chwilę?
- Poszła gdzieś z Asią i Magdą. One... Ale nie powiesz nikomu? - pokiwał twierdząco głową - One mnie nie lubią, zwłaszcza Iwona. Nie wiem, czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie. Przecież ona mnie w ogóle nie zna. Odkąd wyszłyśmy od trenera nie była dla mnie zbytnio miła. Jest mi przykro, że tak mnie traktuje.
- Iva? To niemożliwe. - wytrzeszczył na mnie oczy, po czym usiadł na brzegu łóżka. Ogarnij się człowieku! Jasne, że możliwe. Gdybym była sama to pewnie zaśmiałabym się złowieszczo, no ale cóż...
- Wiedziałam, że nie powinnam ci tego mówić. To było jasne, że staniesz po jej stronie, zależy ci na niej. - prawie się rozpłakałam jak to mówiłam. A co? Niech nie myśli, że ta jego Iwonka taka święta jest.
- To nie tak... Po prostu nie spodziewałem się tego po niej.
- Trener mówił o niej w samych superlatywach, ale najwyraźniej nie zasłużyłam sobie na jej sympatię. Chciałabym się tutaj z kimś zaprzyjaźnić. Mam nadzieję, że Iwona się w końcu do mnie przekona, bo jak na razie to mam wrażenie, że mieszkam z nią tylko za karę. - słowo daję, jakbym teraz zrobiła mu zdjęcie z tą współczującą miną, to zrobiłoby natychmiast furorę w internecie - "Polski skoczek narciarski rozczulony gadką dziesięcioletniej dziewczynki". Właśnie tak się czułam w tej chwili. I co z tego? Ważne, że Iwona powoli traciła w jego oczach. 
- Musicie się lepiej poznać, na pewno się polubicie. - powiedział i uśmiechnął się.
Jak zdarta płyta po prostu! Iwona to, Iwona tamto, bla.. bla.. bla... Uśmiechasz się bosko, ale weź zrozum, że ona nie jest idealna!
- Czy wy jesteście parą? - tak się nią zachwyca, że to nawet możliwe - Przepraszam... nie powinnam pytać.
Kąciki jego ust powędrowały ku górze. Milczał, patrząc się gdzieś przed siebie. Miał jakieś fantazje erotyczne z Iwoną w roli głównej czy co?
- Ekhem... - chrząknęłam, nie będę przecież udawać, że go nie ma w pokoju.
- Co... Aaa! Nie, nie jesteśmy parą. Skąd takie spostrzeżenie? 
No błagam cię człowieku! Prawie się ślinisz, jak wymawiam jej imię! 
- Widziałam jak na nią patrzysz, bronisz jej... Też chciałabym, aby ktoś na mnie tak patrzył.
Brawo! Mina niewinnego szczeniaczka - jest! Twój współczujący wzrok - jest! Trzeba działać dalej. Ruszyłam się z miejsca, w którym stałam i usiadłam obok. Bartek? Tak? Trzeba serio być mną, żeby zabierać się za chłopaka i nie wiedzieć dokładnie jak ma na imię.
- Chciałabym, żeby ktoś tak mnie bronił... - kontynuowałam dalej swój monolog - Żeby zawsze był przy mnie i żebym nigdy nie czuła się samotna.
Popatrzył na mnie... czule? Och... jakże mi miło! Przechodzimy do dalszej części planu Sabina! Przysunęłam się do niego bliżej i pocałowałam go. Zdziwił go mój ruch, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Było to całkiem przyjemne i mogłam tak jeszcze trwać, ale musiałam trzymać się planu. 
Gwałtownie odsunęłam się od niego i ukryłam twarz w dłoniach.
- Przepraszam... nie powinnam. - wyszeptałam - Proszę, wyjdź już i zostaw mnie samą.
Wstał i wyszedł bez słowa. 
Wszystko zaczęło układać się po mojej myśli. Oby tak dalej. Usadowiłam się na łóżku i włączyłam jakiś film.



* * * 


Po wyjściu z windy rozstałam się ze skoczkiniami, kierując się w stronę mojego, tzn. naszego pokoju. Drzwi nie były zamknięte na klucz, więc najwyraźniej moja współlokatorka była wewnątrz. Szkoda, że nie wybrała się z nami, może szybciej byśmy się poznały. Wydaje się dosyć tajemnicza. Dziewczyny stwierdziły, że będą z nią problemy.
- Hej. - przywitałam się, po czym odłożyłam aparat i zdjęłam kurtkę.
- Jak się udał spacer?
- Bardzo dobrze, pokażę ci potem zdjęcia jak zechcesz. Szkoda, że nie poszłaś z nami.
- Może innym razem. - odpowiedziała.
Wyjęłam ubrania z walizki i poszłam wziąć prysznic. Po około piętnastu minutach byłam gotowa.
- Nie było tutaj może Thomasa? - zapytałam Sabinę. 
- Thomasa? Nikogo nie było.

DO: Thomas
W którym jesteś pokoju?

Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.

OD: Thomas
Pokój 79

- Wychodzę na chwilę. - powiedziałam współlokatorce, na co ta pokiwała głową i wyszłam.


Po chwili byłam już pod drzwiami do pokoju kuzyna. Zapukałam i weszłam ostrożnie do środka.
- Jesteś sam?
- Fetti jest w łazience, ale zanim wyjdzie pewnie mu trochę zejdzie. Coś się stało Iv?
Opowiedziałam mu o spotkaniu Michała z Bartkiem i o tym, co odkrył.
- Nie martw się, może zapomni, albo po prostu cała sprawa okaże się nieprawdą. Po konkursach w Titisee Neustadt sprawdzimy to.
- Zmieńmy może temat... Jak ci się pracuje z polskimi skoczkami?
- Nie narzekam. Mam teraz współlokatorkę... 
Zamierzałam opowiedzieć Thomasowi o Sabinie, ale wtedy dobiegł nas śpiew Manuela z łazienki. Nie było innej możliwości, musieliśmy wybuchnąć śmiechem.
Opanowaliśmy się dopiero, gdy wokalista wyszedł z łazienki. Zaprezentował się tylko z ręcznikiem na biodrach. Moja obecność wywołała na nim zdziwienie, a na jego policzkach pojawiły się niewielkie rumieńce.
- A co ty tutaj robisz? - zapytał, podtrzymując ręcznik.
- Daj spokój Manuel. Widziałam cię przecież w mniejszej ilości odzienia. 
Thomas wił się na łóżku ze śmiechu.
- Zbieram się chłopcy. - podeszłam jeszcze do Fettnera i szepnęłam mu do ucha - Ładnie śpiewasz, musisz robić to częściej, zwłaszcza bez koszulki.

Wyszłam z pokoju Austriaków i podążyłam w kierunku swojego. Wciąż chciało mi się śmiać.





____________________________________________________

Rozdział taki o niczym :c  Wybaczcie.
Jest fragment z perspektywy Sabiny.
Dziękuje za wszystkie komentarze :)
Zapraszam Was jeszcze na prolog nowej historii - http://skok-w-zapomnienie.blogspot.com/









piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 12


Droga Blanko

Dokładnie trzy lata temu - 5 grudnia 2010 roku, dzień przed Mikołajkami - pamiętasz? Było mroźnie, prószył śnieg, Zakopane zatapiało się powoli w ciemnościach, a my trzymając się za ręce, przechadzaliśmy się Krupówkami, które jak zwykle były pełne turystów. Wszystko było wtedy takie proste, takie beztroskie. Nic nie wskazywało na to, że następne Mikołajki będę spędzał sam, bez Ciebie, bez najlepszego prezentu jaki tylko mógł mi się trafić. Wtedy nawet w najczarniejszych snach nie mógłbym wyobrazić sobie takiego zakończenia. Nie miało być żadnego zakończenia, tylko Ty i ja już na zawsze...

Następnego dnia nie mogłaś wyjść z domu. Dzień wcześniej, kiedy spacerowaliśmy prawie do północy przeziębiłaś się i Twoja mama za wszelką cenę kazała Ci zostać w domu. Spędzenie tego dnia bez Ciebie nie wchodziło w grę. Miałem zaplanowany cały nasz wspólny dzień dwa miesiące wcześniej. Tego ogromnego misia miałaś dostać na lodowisku. Tak bardzo kochałaś jeździć na łyżwach... Może to idiotyczne, ale od dwóch lat nie byłem na lodowisku. Nie potrafiłem się przełamać, tak bardzo mi to o Tobie przypomina...
Wciąż pamiętam minę Twoich rodziców, kiedy usłyszeli moje wykonanie "Santa Claus is coming to town" pod Twoim oknem z tym misiem na rękach i w stroju Mikołaja. Mam gdzieś nawet to zdjęcie, które wtedy zrobiłaś. Byłaś wtedy taka roześmiana. Kiedy tylko myślę o tym dniu, od razu pojawia mi się na twarzy uśmiech. 
Ostatnimi czasy nie jest to częsty widok. 

Tak bardzo za Tobą tęsknię. Brak Twojej obecności tak strasznie mi doskwiera.
 Ciągła tęsknota... Czy tak właśnie wygląda życie? Nie wiem, co czuję. Nie wiem, czy już wyleczyłem się z miłości do Ciebie. Czy można się wyleczyć z osoby, która była dla nas jak pieśń życia, jak poemat jego zachwytu? 
Pomóż mi Najdroższa...

Niejednokrotnie śni mi się cała nasza historia... Pierwsze spotkanie, pierwszy uśmiech, pierwszy pocałunek. Przeżywam wszystkie wspólne chwile na nowo, wszystkie najbliższe mojemu sercu momenty naszego wspólnego życia. 
Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał, aby Twoje odejście okazało się tylko snem, jakimś głupim koszmarem.
 Ostatnio zachowywałem się jak skończony idiota, burak, imbecyl etc, ale poprawiłem się. Jeszcze w Kuusamo udało mi się nawiązać nić porozumienia z Iwoną. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy.

Przed wyjazdem do Norwegii przyjechaliśmy do Zakopanego.
Odwiedziłem Cię, nie mogłem inaczej uczynić. To było dla mnie naprawdę ciężkie.
Każde wizyty przy Twoim grobie kończyły się totalnym rozbiciem i jeszcze większą niechęcią do życia. Ta nie do końca taka była. Była inna, wydawać by się mogło, że łatwiejsza. Pomimo ciągłej tęsknoty jednak łatwiejsza. Opuściłem cmentarz z wyraźnym smutkiem, bezsilnością, ale już nie na tak zaawansowanym stopniu jak przed kilkoma miesiącami.

Na treningu poznałem brata Iwony... ależ on jest podobny do Andreasa Wellingera. A może mi się tak tylko wydaje? Zwróciłem na to uwagę Ivie, ale ona powiedziała tylko, że innym razem o tym porozmawiamy. Coś mi się wydaje, że jest coś na rzeczy.
Ale zaraz... no tak! Jak ja mogłem wcześniej tego nie skojarzyć! Tego dnia, kiedy stanąłem na podium w Klingenthal, Iwona w przedziwny sposób zareagowała na jego widok.
Może też dopiero wtedy się czegoś domyśliła? Ale jak to możliwe?

Przyjechaliśmy przed chwilą do Lillehammer. Jeszcze na lotnisku w Balicach przygotowaliśmy paczkę dla potrzebującej rodziny w ramach akcji Szlachetna Paczka. Naprawdę fajna sprawa. Cieszy mnie to, że mogliśmy komuś pomóc.
W podróży towarzyszyła nam jakaś dziewczyna. Wyglądała na może dziewiętnaście - dwadzieścia lat, blond włosy, oczy koloru oliwkowego, w ogóle bardzo ładna. Przez cały czas rozmawiała tylko z Kruczkiem. Nawet jej nie przedstawił. Z resztą chłopaki też byli pochłonięci własnymi sprawami i nie zwracali na niej szczególnej uwagi.

Przed nami trzy konkursy, ale wystąpię pewnie tylko w dwóch. Pierwszy jest mieszany. Dziewczyny dojechały kilka dni wcześniej, aby zapoznać się ze skocznią i potrenować na spokojnie. Szansę na występ dostał też Krzysiek.
Cieszę się, że to właśnie z nim dzielę pokój, bracia Miętus zawsze mile widziani. Oczywiście już się zmył i poleciał z pozostałymi mizdrzyć się do Asi i Magdy. Nawet im odpocząć nie dadzą. Na lotnisku byli tak cicho i spokojnie, ale jak widać wraz z przekroczeniem granicy dostali przypływu nowej energii. To pierwszy taki konkurs dziewczyn, pewnie się stresują 
i w ogóle, ale oni nie... Pójdą, pogadają, powspierają. Już ja znam to ich wspieranie.



- Co ty tu jeszcze robisz Kusy? - zawołał zdyszany Kubacki. Wpadł jak rakieta do pokoju i od razu wyrzuty. A gdzie "cześć", "siema", "dzień dobry" czy kto tam co jeszcze woli? Najwyraźniej mama go nie nauczyła dobrych manier.
- Siedzę, nie widzisz? 
- No właśnie widzę, że siedzisz.
- To po co pytasz?
- Skończ te swoje wywody filozoficzne i chodź szybko do pokoju Kruczka. Obowiązkowa obecność!
Chciałem jeszcze zapytać o co chodzi, ale wystrzelił jak z procy i tyle go widziano.




Mam Ci jeszcze tyle do powiedzenia, ale właśnie Kubacki przekazał mi "świetną" 
wiadomość, także kończę słowami, które kiedyś chciałem Ci mówić codziennie 
do końca życia - kocham Cię...
i tęsknię za Tobą.




Schowałem list do zielonej teczki, którą ukryłem w szafce nocnej i podążyłem do pokoju nr 97.
W tymczasowej  rezydencji trenera byli już wszyscy. Nie zabrakło także tajemniczej dziewczyny.
- Ekhem - chrząknął Kruczek, chcąc zwrócić na siebie uwagę zebranych.
- Już jestem. Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała cicho Iva i usiadła zmieszana na kraju łóżka obok Kamila. Wyglądała tak niewinnie, a zarazem tak promiennie. Patrząc na nią, czułem, że unoszę się kilka centymetrów nad ziemią. Niesamowite uczucie!
- W takim razie skoro już wszyscy jesteśmy, chciałbym wam kogoś przedstawić. - tu wskazał na nieznajomą - Sabina studiuje dziennikarstwo sportowe i przyda jej się trochę praktyki. Mam nadzieję, że przyjmiecie ją ciepło. A ty Iva chyba nie odmówisz jej pomocy, skoro będziecie dzielić razem pokój?
Dało się wykryć zdziwienie na twarzy naszej fizjoterapeutki.
- Jasne. - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie.

Wychodząc z pokoju zetknąłem się w drzwiach z naszą nową koleżanką. Do moich nozdrzy dotarł zapach jej mocnych perfum, a nasze spojrzenia się spotkały, co wywołało naprawdę przyjemne uczucie.
Na korytarzu spotkałem jeszcze Sobczyka.
- Mogę o coś zapytać trenerze? 
W odpowiedzi skiną głową.
- Co ta Sabina tak właściwie tutaj robi?
- Siostrzenica prezesa... - odpowiedział ledwie dosłyszalnym głosem i odszedł.




_____________________________________________________________
Rozdział okropnie krótki :c Właściwie taki przejściowy. 
Bardzo przepraszam.
Ale dzisiejszy dzień był bardzo udany i chciałam go dodatkowo zakończyć nowym rozdziałem.
Zapraszam do zakładki bohaterowie, w celu zapoznania się z Sabiną.

Komentarz = dodatkowa motywacja :)

Pozdrawiam!