piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 3


Siedziałam w samolocie, który powoli ruszał. Uwielbiałam latać samolotami, nie sprawiało mi to najmniejszego problemu. Miejsce obok mnie było wolne, więc nie musiałam być zdana na czyjeś towarzystwo. Postanowiłam porządnie wykorzystać czas w przestworzach i odpocząć. Będąc w Zakopanym porozsyłałam swoje CV do kilku szpitali i prywatnych klinik. Najwyraźniej miałam pecha, ponieważ albo nie było żadnego odzewu, albo słyszałam, że mam za małe doświadczenie. Wszędzie szukają osób z doświadczeniem, dobrymi referencjami, więc mój trzymiesięczny staż w Buenos Aires na nikim nie robił większego wrażenia. Nie mając lepszego pomysłu na spożytkowanie wolnego czasu, spakowałam się, zarezerwowałam bilet i oto lecę do Innsbrucka. Cieszyłam się na myśl, że spotkam się ze wszystkimi, z dziadkami, z Thomasem. Nawet nie wiem kiedy przeminął lot, bo jak to mi się zwykle raczyło zdarzać zasnęłam. Po wyjściu z portu lotniczego złapałam taksówkę i pojechałam prosto do domu dziadków. Dom z zewnątrz wydawał się niewielki, ale naprawdę był bardzo przestronny. Przypominał trochę góralskie domy w Polsce. Tutaj w okolicy nie było takich zbyt wielu. Otaczał go duży ogród, w którym w dzieciństwie bawiłam się z moimi kuzynami. Podeszłam do drzwi ciągnąc za sobą moją czarną dużą walizkę. Przyjechałam tutaj na kilka dni, a mam bagaż jakbym miała zostać co najmniej na miesiąc. Nacisnęłam dzwonek i czekałam aż ktoś mi otworzy. Nie uprzedziłam dziadków, że przyjeżdżam, chciałam im zrobić niespodziankę. Nie musiałam długo czekać, drzwi otworzył mi dziadek.
- Iwonka? - wyraźnie się zdziwił na mój widok.
- Witaj dziadku. - powiedziałam radośnie i mocno się do niego przytuliłam. Czas się zatrzymał, znów czułam się jak mała dziewczynka. - Tak bardzo się za Wami stęskniłam.
- Wchodź szybko, bo pewnie zmarzłaś. - dzisiejszy dzień do najcieplejszych nie należał, więc posłusznie wziąwszy walizkę weszłam za dziadkiem do środka.
- Popatrz Aniu kogo ja Ci tu prowadzę. - zwrócił się do babci, która patrzyła na mnie jakby zobaczyła ducha.
Nie obeszło się oczywiście bez uścisków, miliona pytań i krytyki ze strony babci, że jestem za chuda. Kiedy po jakiejś dobrej godzinie skończyło się moje przesłuchanie, udałam się do mojego dawnego pokoju. Nic się tutaj nie zmieniło. Po prawej stronie przy oknie stało duże łóżko, natomiast po lewej dębowa szafa i biurko. Na ścianach wisiały zdjęcia z dzieciństwa.
Położyłam walizkę na środku i zaczęłam wyciągać z niej wszystkie rzeczy. Wolałam nie odkładać rozpakowywania na później i mieć to z głowy. Uwinąwszy się szybko ruszyłam do łazienki, która znajdowała się naprzeciw mojego zacisza, wzięłam szybką kąpiel i przebrałam się. Zapakowałam kilka niezbędnych rzeczy do torebki i już miałam wyjść kiedy zatrzymała mnie babcia.
- Najpierw zjedz obiad Iv.
- Ale nie jestem głodna babciu.- wiedziałam, że ta wymówka na nią nie zadziała, ale nie szkodziło mi spróbować.
- Nie ma żadnego ale. - odpowiedziała spokojnie. Tak więc nie pozostało mi nic innego jak udać się do stołu. Babcia przygotowała tradycyjny Wiener Schnitzel z sałatką ziemniaczaną. Takie pyszności tylko tutaj. Oczywiście nie odbyło się bez deseru. Dla świętego spokoju zjadłam kawałek babki i wypiłam herbatę.
- Chciałabym odwiedzić Thomasa, mam nadzieję, że będzie w domu. - oznajmiłam domownikom.
- O tej porze znajdziesz go na treningu na skoczni. - powiedział dziadek.
- W takim razie ubierz się ciepło. - dodała swoje trzy grosze babcia.
- Tak, tak, oczywiście. Pa. - rzuciłam i zniknęłam za drzwiami.

Od domu do skoczni Bergisel dzieliła mnie droga, którą pokonałam w czterdzieści minut pieszo. Obiekt na tle Alp jak zwykle robił na mnie piorunujące wrażenie.
- Teraz tylko muszę się tam jakoś dostać i odnaleźć Thomasa. - pomyślałam. Miałam szczęście, że był w Innsbrucku. Chociaż sezon się jeszcze nie zaczął mógł przecież odwiedzić rodzinę w Spittal an der Drau. Mieszkał tutaj bowiem dopiero kilka lat.
- Czego tu szukasz? - z rozmyślań wyrwał mnie głos jakiegoś mężczyzny perfekcyjnie mówiącego po niemiecku.
- Cze... Cześć. Szukam Thomasa, Thomasa Morgensterna. - powiedziałam dosyć niepewnie. Zatkało mnie na jego widok. - Pewnie mnie nie pamięta - pomyślałam. Trochę czasu minęło od naszego poprzedniego spotkania. Byliśmy parą przez jakiś czas, dopóki nie wróciłam do Polski. Taka wakacyjna młodzieńcza miłość. Ja miałam piętnaście lat, a on dwadzieścia. Z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że to było totalnie głupie, ale przed laty byłam zapatrzona w niego jak w obrazek. No cóż... nastoletnie czasy minęły, a my zostaliśmy dobrymi znajomymi.
- To jest trening zamknięty, nie wpuszczamy tutaj żadnych dziennikarzy, a napalonych fanek zwłaszcza. - no teraz to już mnie całkiem wprawił w osłupienie.
- Posłuchaj Manuel - zaczęłam dosyć ostro - najwyraźniej mnie nie pamiętasz.. Ok, Twój problem, ale nie pozwalaj sobie na nazywanie mnie napaloną fanką. A teraz grzecznie Cię proszę, zaprowadź mnie do Thomasa albo mu przekaż, że na niego czekam. - i co panie Fettner?  Zatkało pana? Najwyraźniej tak, bo przewiercał mnie swoim spojrzeniem.
- Iv? - nie zdążyłam odpowiedzieć, bo poczułam, że tracę dech pod wpływem jego mocnego uścisku.
- Udusisz mnie zaraz. - powiedziałam słabo dosłyszalnym głosem, ale na szczęście usłyszał i puścił mnie. Jak na takiego chuderlaka miał sporo siły.
- Przepraszam. Nie poznałem Cię, zmieniłaś się.
- Czas zmienia ludzi... To jak, możesz zawołać Thomasa? 
- Mam lepszy pomysł. - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą tak, że znaleźliśmy się zaraz w szatni skoczków.
- Iwona! Co za niespodzianka! - wrzasnął na mój widok Thomas, po czym wpadliśmy sobie ramiona. Każdy kto by nas nie znał pomyślałby, że jesteśmy parą, która spotkała się po długiej rozłące, a nie kuzynostwem. Kiedy już odkleiliśmy się od siebie, razem z Fettnerem zaczęli przedstawiać mi pozostałych zgromadzonych w pomieszczeniu. Przywitałam się ze wszystkimi, zostawiając jego na koniec.
- Gregor. - podszedł do mnie i podał mi dłoń, posyłając przy tym nieziemski uśmiech.
- Iva. - odpowiedziałam i zatopiłam się w jego spojrzeniu, czując jak po moim ciele przechodzi przyjemny dreszcz. Mogłam tak stać w nieskończoność i napawać się jego widokiem, lecz usłyszałam za sobą głośne chrząknięcie.
- Ekhem... A ze mną to się już nie przywitasz? - odwróciłam się od Gregora, a moim oczom ukazał się Andreas Kofler.
- Miałam nadzieję, że Cię nie spotkam, no ale się nie udało. - odpowiedziałam ironicznie. 
- Ja też się za Tobą stęskniłem mała. - powiedział mocno mnie przytulając. Ci Austriacy to naprawdę sobie na wiele pozwalają. Jeden nazywa mnie napaloną fanką, a drugi małą. Ja Wam jeszcze pokażę drodzy panowie. 
Porozmawialiśmy trochę. Muszę przyznać, że są bardzo zabawni. Musiałam opowiedzieć im co się u mnie działo. Cały czas ukradkiem zerkałam na Gregora, który od przedstawienia się, nie odzywał się już ani słowem. Było w nim coś co mnie szaleńczo intrygowało. Przez cały czas spędzony w szatni czułam, że moje policzki płoną. Modliłam się w duchu, aby Thomas niczego nie zauważył, bo zapewne zaczął by zaraz snuć jakieś domysły, co było czymś, czego w tym momencie potrzebowałam najmniej. 
- Może wyskoczymy gdzieś wieczorem? - wyrwał się Manuel.
- Świetny pomysł! - poparł go oczywiście Kofi.
- Jeśli chodzi o mnie, to chciałabym odpocząć po podróży, wybaczcie. - nie miałam ochoty na żadne wyjścia, przynajmniej nie dzisiaj.
- To może jutro? - nie poddawał się Fettner - Wpadniesz do nas na trening, a potem porwiemy Cię do jakiejś knajpki. Co Ty na to? 
- Widzę, że nie dajecie za wygraną, więc zgoda.
- To co, idziemy Iv? - zabrał głos Morgi.
- Tak. Do jutra chłopaki. - rzuciłam na pożegnanie i wyszłam razem z kuzynem. 

Spacerowaliśmy trochę uliczkami Innsbrucka śmiejąc się i rozmawiając jak za dawnych lat. Co jakiś czas ktoś przystawał i prosił Thomasa o autograf lub zdjęcie. Jedna starsza pani, która szła z wnuczkiem przyznała nam, że jesteśmy śliczną parą. Morgi tłumaczył jej zawzięcie, że jestem tylko jego kuzynką, ale ona wydawała się jakby była głucha na jego wymówki. Ostatecznie stanęło na tym, że jesteśmy rozkoszni ukrywając swoją miłość przed światem. Cała sytuacja wyglądała prześmiesznie. Chcąc uniknąć podobnych sytuacji weszliśmy do jednej z pobliskich kawiarni. Wnętrze świeciło pustkami. Zamówiliśmy dwie gorące czekolady i usiedliśmy naprzeciw siebie przy jednym ze stolików.  
- Jak Ci idzie szukanie pracy? - zapytał Thomas, przerywając trwającą od kilku minut ciszę pomiędzy nami.
- Nie ma zbyt wielu ofert dla fizjoterapeuty bez doświadczenia.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz.
Pogawędziliśmy jeszcze trochę, a potem wróciłam do domu i szybko zasnęłam. 


O 14 miałam udać się na trening skoczków . Chciałam zabrać się za przygotowanie obiadu, ale niestety babcia nie wpuściła mnie do kuchni, upierając się, że przyjechałam w odwiedziny, a nie żeby ją wyręczać. I podobno to ja mam ciężki charakter... Nie mając nic ciekawszego do roboty poszłam się przebrać. Wybrałam czarne rurki i ciepły sweterek, bo dni robiły się coraz chłodniejsze. Zabrałam płaszczyk, torebkę i aparat, bo zamierzałam porobić kilka zdjęć. Z każdego miejsca w jakim byłam posiadałam dużą fotorelację. 
Wyszłam z domu o 12.40, więc do treningu miałam jeszcze sporo czasu. Po drodze na skocznię porobiłam kilka zdjęć. 

Stałam pod skocznią i czekałam na chłopaków, bo trening się już zakończył. Przeglądałam zrobione zdjęcia, kiedy nagle ktoś stanął naprzeciw mnie. Podniosłam wzrok, a moje ciało zalała fala gorąca. To był on, Gregor.
- Chłopaki powinni zaraz wyjść. - powiedział swoim aksamitnym głosem - Pokażesz mi zdjęcia jakie zrobiłaś?
- Dobrze, ale najpierw musisz dać sobie zrobić fotkę. - na początku wydawał się zaskoczony, ale potem przybrał pozę i delikatnie się uśmiechnął.
- Jeśli chcesz zobaczyć moje dzieło, to musisz się trochę wysilić Gregor. - chyba naprawdę mu zależało, bo już po chwili zaczął robić najróżniejsze miny. Nie mogłam opanować śmiechu, to było silniejsze ode mnie. 
- Też trochę fotografuję. Może umówimy się kiedyś na wspólne oglądanie zdjęć? - zaproponował, kiedy skończył się już wygłupiać.
- Bardzo chętnie. - odpowiedziałam. 
Staliśmy wpatrując się w wyświetlacz mojego sprzętu. Każde następne zdjęcie było coraz zabawniejsze, więc śmiechom nie było końca.
- No proszę! Zostawić Was na chwilę i już o nas zapominacie. - powiedział z wyrzutem Stefan przybliżając się do nas.
- Oj już nie bądź taki zazdrosny. - odpowiedziałam młodemu Austriakowi i dałam mu całusa w policzek. Wciąż nie opuszczał mnie dobry humor, którego sprawcą być Schlieri.
- Koniec gadania, idziemy! - pospieszał nas Thomas.
- Wiecie co, ja sobie odpuszczę. - wykręcał się Gregor.
- Nie daj się prosić. - rzuciłam błagalnie. 
- Może innym razem, trzymajcie się. - powiedział, po czym szybko odszedł.
- Co z nim? - zapytałam dyskretnie Koflera.
- Ma problemy z Sandrą.
- Sandra? 
- Jego dziewczyna. - odpowiedział Andreas, a ja poczułam się jakby właśnie umarła jakaś cząstka mnie.

Po chwili dotarliśmy do małej knajpki niedaleko skoczni. Widząc przybitą minę Manuela szepnęłam cicho do Thomasa:
- Co się dzieje z Fettnerem?
- Próbował załatwić Ci pracę w naszej kadrze, ale nic nie wskórał. - odparł Morgi, który zapewne poinformował Manuela o moich tymczasowych problemach.

I wtedy w mojej głowie narodził się pewien pomysł...



_____________________________________________

Dialogi wychodzą mi koszmarnie.. Trudno.
Od teraz powoli zacznie się wszystko wyjaśniać.





14 komentarzy:

  1. Jejku jaki świetny rozdział. Nawet nie wiem kiedy przeczytałam.. Nie rozumiem, dlaczego narzekasz na dialogi, wszystko jest bardzo dobrze napisane. Mi się bardzo podoba. Ah i Morgi. Cudowny jest. Co ja pisze, wszyscy Austriacy są cudowni :) Oj Manuel cały czas chyba coś czuje do Iwony. No i Gregor. Czuć miłość w powietrzu. Ja coś czuję, że jednak znajdzie się praca dla Iv w Austria team :) Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, narzekasz. Dialogi są świetne! Ojoj, ciekawe jaki pomysł zrodził się w głowie Iv. Ostatnie zdanie bardzo mnie zaciekawiło i zekam na więcej :-)
    Jezu, jak ja zazdroszczę tej naszej Iwonie. Thomas to jej kuzyn, zna się ze skoczkami z Austrii. Omg!
    :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczne ;D I jeszcze jest team Austriaków. <33 Zostaję. ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie boskie. Co ja bym dała, żeby moje zdjęcia oglądał Gregor *-*
    Rozdział jest boski <3 A ty przestań się użalać nad dialogami, bo są cudowne. Czekam na następny ;)
    Misia

    OdpowiedzUsuń
  5. słodki Jezusie, tyle mężów w jednym odcinku, omomomomomom :3

    rozdział fantastyczny, jestem nim oczarowana. dialogi są świetne, dobrze zbudowane, czemu mówisz, że Ci nie wychodzą? wystarczy uwierzyć w siebie :)

    z niecierpliwością oczekuję następnego odcinka, równie zajebistego co ten. pozdrawiam gorąco i życzę weny, pomysłów i chęci na dalsze pisanie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No no! Na twojego bloga weszłam z nudów (siedziałam na feriach u babci) i muszę przyznać,że nie żałuję :) Naprawdę nieźle ci idzie! ;)) Ten rozdział wyszedł ci świetnie :3 Właśnie takiego opowiadania szukałam. Mam nadzieję,że moje opowiadanie też będziesz czytać? Zyskujesz nową czytelniczkę ! :D Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytając o Sandrze umarła i cząstka mnie. Oh, myślałam, że nie ujmiesz jej w historii i jakiś romans nam się tu rozwinie.. Mój entuzjazm został zgaszony ; p

    OdpowiedzUsuń