Był słoneczny dzień. Spacerowałam nad brzegiem morza. Ciepły piasek przyjemnie łaskotał mnie po stopach. Z dala dochodziły śmiechy bawiących się dzieci.
- Iwona! - odwróciłam się na dźwięk swojego imienia. Nikogo nie dostrzegłam.
- Iwona! Wstawaj!
Ostrożnie otworzyłam oczy i ujrzałam stojących nade mną Piotrka i Dawida.
- Co wy do cholery robicie w Barcelonie?
- W jakiej Barcelonie? - zapytał zaskoczony Dawid.
- Tosz to Lillehammer jak żonkę moją kocham! - dodał zszokowany Piotrek - Ivcia! Łukasz cię szuka!
- Skąd wy się tutaj wzięliście?
- Sabina nas wpuściła. - odpowiedział Dawid.
- Sabina? To która jest godzina?
- Za pięć ósma!
- Nie wrzeszcz tak Piter, bo mi łeb pęknie! - jęknął młodszy skoczek.
- Ósma?! Dajcie mi dziesięć minut! Zaraz będę na dole.
Wyskoczyłam jak poparzona z łóżka i pobiegłam do łazienki, aby się odświeżyć. Kiedy byłam już gotowa, szybko wyszłam z pokoju i udałam się w stronę hotelowej restauracji. Byli tam już wszyscy Polacy. Usiadłam przy stoliku ze sztabem.
- Przepraszam za spóźnienie. Podobno mnie szukałeś Łukasz?
- Zajmiesz się dzisiaj treningiem chłopaków, bo mnie czeka robota papierkowa.
- Jasne, nie ma sprawy.
Po śniadaniu załadowaliśmy się do kadrowego busa. Zajęłam miejsce obok Dawida i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Ktoś tu się chyba nie wyspał...
- Nie trzeba mnie było tak wcześnie budzić! Miałam taki piękny sen... - rozmarzyłam się.
- A potem byś narzekała, że cię nikt nie obudził.
- Już się tak nie oburzaj. Przecież wiesz, że cię kocham Dejvi. - powiedziałam całkiem poważnie, po czym oboje się zaśmialiśmy.
- Jak tam nowa współlokatorka?
- Nijak.
- Nijak?
- No nijak.
- Ale jak nijak?
- Cały czas się mijamy, więc ciężko mi ją bliżej poznać.
- Jakbyś nie zauważyła, to ona zdążyła już kogoś bliżej poznać. - wskazał ruchem głowy na siedzących z przodu Sabinę i Bartka.
- Fajnie... - odpowiedziałam obojętnie.
- I nie jest ci tak nic a nic przykro? Zero zazdrości?
- Błagam cię Dejvi, skończ już pieprzyć te swoje farmazony, bo powoli mam cię dosyć. A tak w ogóle to wolę blondynów.
Uśmiechnął się szyderczo, a jedna brew powędrowała mu ku górze, po czym się zaśmiał.
Po przyjeździe na teren skoczni zaczął się trening. Kilka obowiązkowych ćwiczeń, przy których nie odbyło się bez jęków oraz różnorakich protestów i chłopaki ruszyli oddawać treningowe skoki. Warunki były sprzyjające, więc udało się szybko zakończyć trening.
- Nie jest źle, ale dobrze też nie jest. - odezwał się Skrobot.
- Nie narzekaj Kacper! Oby w kwalifikacjach było tak jak teraz. - odpowiedziałam i podążyłam w stronę Fettnera.
- Dziewiąte miejsce Iv! Może w końcu jakoś ruszę.
- Na pewno! Pamiętaj, że wierzę w ciebie i mocno trzymam kciuki. - powiedziałam i przytuliłam go - A teraz idź szykuj się do kwalifikacji.
Kwalifikacje były pomyślne dla Polaków, może z wyjątkiem Dawida.
- Zdyskwalifikowali mnie! Za nieprawidłowy kombinezon! Rozumiesz Iva?! Kombinezon elegancki jak ta lala! A oni, że nie, że nieprzepisowy. Już dalej nawet nie słuchałem tego ich świergotania po angielsku.
- Uspokój się Dawid. Nie dzisiaj, to jutro im pokażesz.
- No ale jak nieprawidłowy? To w za małym mam skakać, czy jak?
- Nie gorączkuj się! Idź się przebieraj, bo trening kobiet już się zaczął, a zaraz potem konkurs i trzeba kibicować naszym.
Coś pomruczał jeszcze pod nosem i poszedł. W zasięgu wzroku pojawił się Manuel. Wyglądał jak zdjęty z krzyża.
- Manuel poczekaj! - zawołałam za nim, ale szedł dalej, nie zwracając na mnie uwagi. Pobiegłam za nim. - Nie udawaj, że mnie nie słyszysz.
- Chcesz mi powiedzieć, że będzie wszystko świetnie, że to tylko jeden zepsuty skok?
- Tak, dokładnie tak. Na treningu było przecież dobrze, a to znaczy, że teraz to był tylko taki wypadek przy pracy. Zdarza się każdemu.
- Nie zdarza się każdemu. Spójrz na Gregora, na Thomasa...
- Ale ty nie jesteś Gregor czy Thomas...
- I sęk w tym, że nigdy nie będę skakał tak jak oni.
- Ale przecież masz jeszcze czas...
- Nie Iv, nie mam czasu. Wypadam z Pucharu Świata, jest tylu młodszych, którzy z chęcią wskoczą na moje miejsce.
- Jesteś dobry... Uwierz w siebie.
- Błagam cię... Nie oszukuj mnie, ani siebie. Nie jestem naiwny.
- Ale Manu...
- Idź, ciesz się z dobrego skoku Gregora, bo nad moim można jedynie zapłakać.
Odszedł. Co się z nim dzieje? Nie poznaję go. Zawsze, gdy coś mu nie wychodziło, nie przejmował się tym, tylko brał się za siebie i starał to poprawić. Czy to możliwe, aby aż tak się zmienił?
- Wracaj tutaj! Ty pieprzony egoisto! - powiedziałam z żalem bardziej do siebie samej, niż do niego, tupiąc nogą niczym mała dziewczynka.
Po chwili dołączył do mnie Bartek.
- Coś nie tak Iva? - zapytał.
- Daj mi spokój... Dajcie mi wszyscy święty spokój! - krzyknęłam i po prostu ot tak sobie poszłam, a on stał jak zamurowany. Nie powinnam się na nim wyżywać, na nikim nie powinnam się wyżywać, ale w tej sytuacji emocje wzięły górę.
Zawody ciągnęły się niemożliwie długo. Przynajmniej mnie się tak wydawało. Polska drużyna nie awansowała do drugiej serii, wylądowała na czternastej, ostatniej pozycji. Jak to stwierdził Skrobot - "historycznie niskie miejsce". Najchętniej palnęłabym go w ten pusty łeb, ale najzwyczajniej w świecie nie miałam siły na to.
Wygrała Japonia, tusz przed Austrią i Norwegią.
Po dekoracji udaliśmy się do hotelu. Miałam już wolne, bo Łukasz przesunął masaże na dzień jutrzejszy.
Tak więc wzięłam kąpiel i leżałam na łóżku gapiąc się na sufit. Sabinę gdzieś wywiało. Czyżby Kłusek? A może jeszcze gdzie indziej? Jak mam w ogóle poznać tą dziewczynę, skoro ona ani trochę mi tego nie ułatwia? Zero współpracy, zero porozumienia.
Nudy są naprawdę bardzo irytujące. Ileż można leżeć i nic nie robić? Nawet sufit przestał być interesujący. Do dziewczyn nie miałam po co iść, mają na pewno jakąś naradę z trenerami, a poza tym potrzebują odpocząć po tym felernym dniu. Do Thomasa? O nie! Natknę się na tego pajaca Fettnera. Ależ ten człowiek mnie denerwuje! W sumie to pasowałoby jakoś Kłuska przeprosić. Chłopak Bogu ducha winny, a ja na nim swoje napięcia rozładowuję. Nie ma co dłużej myśleć. Idę! Przemierzyłam korytarz i jestem. Zapukałam ostrożnie. Po chwili drzwi się otworzyły. A tam kto? No Bartek! Ale jak? Stoi w samych bokserkach. W głębi pokoju dostrzegłam Sabinę. Auuć! Dziwne ukłucie w okolicy serca.
- Upss - zaśmiałam się cicho - Chciałam cię przeprosić, przedtem... eee.... zdenerwowana byłam, ale nie chcę wam przeszkadzać, także... pa. - coś mi się dziwnie ciepło zrobiło na policzkach... O nie!
- Iwona... - zaczął, ale zniknęłam w zaułku korytarza.
Auuć! I znowu to dziwne uczucie. Czy to zazdrość? O niego? Pfff... Przecież on mnie w ogóle nie interesuje! To jakiś nonsens!
Nonsens nonsensem, ale naprawdę nie miałam co ze sobą zrobić. Zeszłam do hotelowej restauracji i zamówiłam herbatę. Tylko herbatę? Nawet upić się nie miałam siły. Chyba tylko ja jestem taka pokręcona. Usiadłam przy jednym ze stolików i zaczęłam mieszać cukier w moim napoju. Jednak Kubacki miał rację, oni mają się ku sobie. Zaraz... Kubacki miał rację?! Jak świat światem nigdy bym nie uwierzyła, że on może mieć rację.
- Już się chyba rozpuścił...
- Słucham? - podniosłam wzrok i ujrzałam piękne brązowe oczy.
- No cukier, już się rozpuścił.
- Aaa... - ocknęłam się i wyjęłam łyżeczkę z filiżanki.
- Mogę się dosiąść?
- Proszę. - odpowiedziałam i posłałam najładniejszy uśmiech, na jaki mnie w tej chwili było stać - Gratuluję drugiego miejsca.
- Dziękuje, ale to nie tylko moja zasługa. - nie odpowiedziałam, uśmiechnęłam się tylko i wzięłam łyk herbaty do ust. - Może miałabyś ochotę wyjść na spacer?
Już miałam odpowiedzieć, kiedy przyszedł do nas Thomas.
- Iv... Musisz z nim... - zaczął.
- Nie mam zamiaru rozmawiać z tym dupkiem, możesz mu to przekazać. - przerwałam mu - A ten spacer to może jutro. Dobranoc Gregor.
Wyszłam z restauracji pozostawiając kuzyna w niemałym osłupieniu. Wiedziałam, że chodziło mu o Fettnera. Ja chcę dla niego jak najlepiej, a on strzela jakieś foszki, bo mu jeden skok nie wyszedł. I to ma być zachowanie dorosłego mężczyzny?
* * *
Dzisiejszy dzień przebiegał świetnie, wręcz wyśmienicie. Wyjaśniłam to "nieporozumienie" z Bartkiem, które miało miejsce między nami ostatnio i rozpoczęliśmy nowy etap pt. "przyjaźń". W sumie to zyskuje przy bliższym poznaniu. Nie jest taki sztywny jakby się mogło wydawać. Przegadaliśmy ze sobą całą drogę na skocznię i jeszcze w przerwie pomiędzy tymi... No jak im tam? Treningami i kwalifikacjami! Musiałam się w międzyczasie pokręcić po obiekcie. Porobiłam jakieś zdjęcia, przeprowadziłam wywiad z Freitagiem, no w końcu wygrał te całe kwalifikacje. Potem nawinął się jeszcze trener Słoweńców. Ja rozumiem, jestem całkiem ładna i w ogóle, ale mógł się jakoś elegancko zachowywać. Gdyby mógł to ściągnąłby ze mnie ubranie wzrokiem. No to się w głowie nie mieści! Jeszcze te jego niewinne żarciki... Ciekawe czy żonka wie, jak jej mężulek pożera wzrokiem młode dziewczyny. I jeszcze podobno był skoczkiem, ale według mnie to chyba tylko podobno. No, ale trzeba się było pomęczyć, żeby nie było, że jestem tu tylko na wakacjach. W sumie to po to mnie tu wysłali, ale nikt o tym nie musi wiedzieć. Chociaż nie wiem, czy wśród tych naszych "skoczków" coś może pozostać tajemnicą. Jak na razie można z nimi wytrzymać, nie wchodzimy sobie w drogę, więc ta wycieczka z nimi nie była takim złym pomysłem. Tylko ta Iwona... To jej miłosierdzie do wszystkich i wszystkiego wokół mnie dobija. Co się będę oszukiwać... Po prostu jej nie lubię! Zgrywa taką niewinną, ale każdy ma jakieś tajemnice i brudy, które za wszelką cenę stara się ukryć, to i ona musi mieć. I już moja w tym głowa, żeby wszyscy się dowiedzieli, zwłaszcza Bartek. Chociaż... jego to ona już sama do siebie zniechęca. Ten idiota starał się ją pocieszyć, zagadać, a ta tak po prostu na niego nawrzeszczała. Ja rozumiem, też jest kobietą, okres i te sprawy, ale podziała tylko na swoją niekorzyść. Cudownie! Punkt dla mnie! A na zakończenie dnia jeszcze jedna piękna akcja! Tym razem niezamierzona, słowo daję!
Siedzieliśmy sobie z Bartkiem w jego pokoju, tylko rozmawialiśmy, bo co innego na tym etapie znajomości można robić z kimś tak zacofanym w sprawach damsko-męskich jak on? W każdym razie siedzieliśmy na łóżku i przypadkowo wylałam na niego sok. No może nie tak całkowicie przypadkowo. Dobre i zobaczyć go bez koszulki. Mnie też się coś od życia należy! No i tak przypadkowo zamoczyłam mu i koszulkę i spodnie. No więc co miał bidulek zrobić? Pasowałoby, żeby się przebrał. I zaczął się przebierać, a to przeszło moje najśmielsze oczekiwanie, bo przy mnie! Myślałam... Ba! Byłam pewna, że zwieje do łazienki, a tu taka niespodzianka! Wyskoczył z koszulki i spodni, a wtedy rozległo się pukanie do drzwi. Trochę go to zaskoczyło, ale poszedł otworzyć. A tam kto? Iwona! No lepszego scenariusza to nie mogłam sobie wymyślić! Idealnie! Ta dziewczyna sama prowadzi do destrukcji tego, co jeszcze jakiś czas temu mogło być pomiędzy nią a Bartkiem. Stanęła jak wryta na jego widok, on na jej z resztą też. Halo?! Czy ja jestem niewidzialna?!
- Upss... Chciałam cię przeprosić, przedtem... eee.... zdenerwowana byłam, ale nie chcę wam przeszkadzać, także... pa.
- Iwona...
Tylko na tyle go było stać, ale ona wcale nie lepsza. Zwiała! Najzwyczajniej w świecie uciekła, a na moich ustach pojawił się triumfalny uśmieszek. Znaczna część mojego planu już za mną, potem będzie już z górki. Sama nie sądziłam, że tak szybko to się potoczy. I dobrze. Nie ma co się ociągać.
Posiedziałam jeszcze trochę z Bartkiem i zmyłam się do swojego, a raczej niestety naszego pokoju. Moja kochana współlokatorka spała, a może tylko udawała. Co jak co, ale w jednym naprawdę jest dobra - w komplikowaniu sobie życia! Powinna za to jak nic dostać Oskara!
* * *
Dzisiaj nie odbyło się bez budzika. Zadzwonił punktualnie o 7.30. Wstałam, odświeżyłam się i gotowa na trudy kolejnego dnia zeszłam na śniadanie. Dzisiaj mój wybór padł na jogurt z owocami i musli. Chyba tylko dobre śniadanie było w stanie poprawić mi zszargany humor, który utrzymywał się jeszcze z poprzedniego dnia. Po śniadaniu udałam się na górę do pokoju Łukasza, gdzie mieliśmy zafundować masaże skoczkom. O dziwo dosyć szybko to przebiegło.
- Za pół godziny seria próbna, a my jesteśmy jeszcze w hotelu! - ponaglał dziewczyny trener Hankus.
Na godzinę 10.15 była bowiem zaplanowana seria próbna, a zaraz o 11 kwalifikacje. Skoczkowie i znaczna część sztabu miała za zadanie pozostać w hotelu.
Nic specjalnego nie miałam do roboty. Sabinę gdzieś znowu wywiało, pewnie do Bartka, ale nie miałam siły się nad tym zastanawiać. Mogłam wybrać się do Thomasa, ale ten przeklęty Fettner. Nie wyciągnę do niego pierwsza ręki, na pewno nie tym razem! Chiara... Została jeszcze Chiara. Niemal wybiegłam z pokoju, aby udać się do recepcji. Zastałam tam ponownie tego uprzejmego recepcjonistę.
- Przepraszam... Chciałam zapytać, który pokój ma Chiara Ferro?
Natychmiast sprawdził w komputerze.
- Pokój numer 56, ale wychodziła przed chwilą.
- Dziękuje. - odpowiedziałam.
- Miłego dnia! - usłyszałam jeszcze za plecami.
- Miły to on się nie zapowiada... - pomyślałam.
Wróciłam do pokoju po kurtkę i postanowiłam wyjść na miasto.
Było zimno, okropnie zimno. Wiał silny wiatr i prószył śnieg. Weszłam do pobliskiej kawiarni. Wewnątrz było ciepło i unosił się zapach parzonej kawy. Przysiadłam przy jednym ze stolików w oczekiwaniu na kelnera. Z głośników zabrzmiała jakaś piosenka.
[...] Caught in the in between of beautiful disaster,
She just needs someone to take her home...
Klęska... Spokojnie mogłam nazwać tak swoje życie. Jedna wielka klęska, katastrofa, koszmar i wszystkie synonimy tego wyrazu. Ostatnie wydarzenia tylko potwierdzały słuszność mojej tezy. Niemal wybiegłam z kawiarni i przysiadłam na jakiejś ławce. Z oczu zaczęły płynąć łzy... Tak po prostu. Nie próbowałam ich zatrzymać. Może kiedy sobie popłaczę, będzie mi łatwiej?
Powinnam teraz siedzieć na plaży w słonecznej Barcelonie, a nie tutaj. Jak tylko sezon się skończy, rzucam to w cholerę i wracam tam! Jeszcze kilka niedługich miesięcy... kilka niedługich miesięcy.
Otarłam łzy rękawem kurtki i powoli wracałam do hotelu.
Wsiadłam do kadrowego busa i ruszyliśmy w stronę skoczni. Z radia rozbrzmiewała muzyka. Znowu ten sam głos, ta sama piosenka...
- O nie... - jęknęłam cicho i jak najmocniej przycisnęłam dłonie do uszu.
Wiało. Znowu wiało. Po skokach czterech zawodników duet Hofer&Tepes z resztą jury postanowili odwołać serię próbną.
- Do konkursu mamy jeszcze cztery godziny, o ile w ogóle się odbędzie. - zabrał głos trener Klimowski.
Po chwili skoczkowie zaczęli wychodzić z szatni.
- Wracamy? - zapytałam Kamila.
- Wracamy, nie ma sensu tu tyle siedzieć.
Wracaliśmy do hotelu, aby potem ponownie wrócić na skocznię.
Zaszyłam się w pokoju i zaczęłam przeglądać wiadomości w internecie.
16.20 - znowu trzeba się zbierać na Lysgaardsbakken. Wyszłam z hotelu, znowu przejazd na skocznię, znowu jakiś trening.
O 17 zaczęła się pierwsza seria, oczywiście z problemami. Wiatr utrudniał dobre skoki, ale warunki były lepsze niż kilka godzin temu. Po pierwszej serii dominował Schlierenzauer, do drugiej serii nie udało się wskoczyć Bartkowi, Stefanowi i Jankowi, a także mojemu prze genialnemu kuzynowi. No to teraz obydwoje razem z Fettnerem będą mogli się poużalać nad złem tego świata.
- Cześć Iv. - przywitał się jak gdyby nigdy nic. Zero złości, zero smutku?
- Kolega Fettner już cię spławił?
- Nie wiem co on... - zaczął.
- Nic on, przecież on nigdy nic! Wracaj do niego, bo zaraz będzie skakał Maciek i nie chciałabym przegapić jego skoku.
Maciek oddał daleki skok i pozwoliło mu to na objęcie prowadzenia. Ostatecznie zakończył na piątym miejscu. Zwyciężył Schlierenzauer przed Takeuchim i Freitagiem.
Po treningach na dużej skoczni i konferencji prasowej powróciliśmy do hotelu.
Następnego dnia czekał nas podobny plan dnia. Trening, kwalifikacje, konkurs.
Nawet panicz Fettner zdołał się zakwalifikować. Ba! Wślizgnął się do drugiej serii!
Thomas także się wziął za siebie i zajął piąte miejsce tuż przed Piotrkiem.
Po emocjonującym pobycie w wietrznym Lillehammer ruszyliśmy na lotnisko.
____________________________________________________________
"Panicz Fettner" napsuł mi trochę krwi w tym rozdziale..
Oskar dla Iwony powstał dzięki Kaśkablogera :D Taka mała inspiracja :D
Humanistyka za mną... Trochę słabo z historii..
Trzymajcie kciuki jutro i pojutrze :)
POZDRAWIAM :)
I zapraszam - http://skok-w-zapomnienie.blogspot.com/
Sabina widzę już swój plan w życie wciela zaczynając od biednego Bartka:D
OdpowiedzUsuńIwa i jej rozkład dnia... uwielbiam jak to opisujesz!
Na Fettnerze mało co nie padłam ! Jak ja Go lubię:D Oby ten Nasz panicz ogarnął się zanim inni się od Niego odwrócą! Łoś!
Jest Thomas i Gregor:D
Lepiej być nie może! ♥
Ann!
Łoś? Fajne określenie, wykorzystam je następnym razem! :D
UsuńHej! Też piszesz testy? Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Nieźle się uśmiałam przy niektórych momentach:)
Niestety piszę... Nie dziękuję ;)
UsuńOjeju, biedny Bartek...
OdpowiedzUsuńA Sabina jest okropna D: Już jej nie lubię (od poprzedniego rozdziału).
Powodzenia, kciuki trzymam, bo mój kuzyn też pisze i zapraszam do siebie:
http://ski-jump-love.blogspot.com/
Świetnie piszesz <3
Pozdrawiam :*
Dziękuje :) Pozdrawiam ;*
UsuńFajny rozdział :) Miło mi,że wykorzystałaś Oskara :D Haha :D Może dostaniesz kolejnego za takie komentarze jak ostatnio? :D Zobaczymy :) Co do twojego rozdziału wyszedł świetnie. Panicz Fettner niech się ogarnie!! Szczerze mówiąc nie przepadam za Austriakami,ale Manuela,Thomasa i Gregora lubię :) Sabina mnie wkurza. Pozdrawiam i weny :* Wpadnij jutro do mnie ;) Czekam na kolejny świetny komentarz w twoim wykonaniu :D
OdpowiedzUsuńJutro mówisz? Zaczynam myśleć już nad komentarzem :D Hahahah :D
UsuńHaha :D To dawaj masz dużo czasu,więc na pewno coś wymyślisz :) Wierzę w Ciebie :D
UsuńEj, ej! Miał być spacer z Gregorkiem... i co? Ni ma! A ja już się nastawiałam. Ehh, ten Fettner to powinien się wziąć w garść i nie przejmować jednym nieudanym skokiem! Do Sabiny to ja już słów po prostu nie mam. Przez nią Iv i Bartek tylko się 'przyjaźnią', chociaż kto wie co z tego wyniknie? :P
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za testy! Mnie czekają za rok, ehh.
Spokojnie.. będzie i spacer! :D
UsuńTa Sabina to strasznie wkurzająca jest xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję , że Iva jej jeszcze utrze nosa . ; D
A Bartek idiota powinien za nią pobiec , a nie stoi i się gapi bez słowa xDD
Czekam na następny < 33
Sabina mu robi wodę z mózgu, ale czasami ma jeszcze jakieś przebłyski ;)
UsuńPozdrawiam :)
Ivona liczyła, że się zaprzyjaźni z Sabiną, będzie miała w tym całym zwariowanym świecie jakąś normalną osobę, a tu nic z tego nie wyszło. Sabina tylko knuje za jej plecami i z tego będą za chwile poważne problemy, bo jest na najlepszej drodze do przekabacenia Bartka na swoją stronę i jeszcze w dodatku los jej w tym pomaga. A Iwonka ewidentnie jest zazdrosna i za chwilę będzie cierpieć.
OdpowiedzUsuńFettner. Z nim też ma przeboje, ale nie powinna na niego się fochać tylko z nim pogadać, może wtedy uwierzył by w siebie :)
Buziaki! ;*
[czas-naprzerwe]
Dziękuje za komentarz, pozdrawiam ;*
UsuńSabina mnie denerwuje, tyle na dzisiaj ;p
OdpowiedzUsuńTak poszalałaś z długością, że na dwa razy czytałam ;D
A tak jakoś wyszło :D
UsuńDzięki za komentarz! :)
No to ja i Sabina na pewno się nie polubimy!
OdpowiedzUsuńCiekawe kto komu utrze nosa ? Iva jej czy (niestety) ona Ivie ?
Czekam na ciąg dalszy :)
Buziaki ;*
http://let---it---go.blogspot.com/
Iva dowie się co nieco o Sabinie...
UsuńWięcej nie zdradzam :D