czwartek, 27 lutego 2014
Rozdział 8
Świat dookoła nas jakby w dziwny sposób zniknął. Nie liczyło się nic oprócz tej chwili. Nasze usta dzieliły zaledwie milimetry. Cały czar prysł, kiedy usłyszałam znajomy głos..
- Iva? - odwróciłam się powoli na dźwięk swojego imienia, niszcząc ten idealny moment. Moim oczom ukazał się Stefan i... Bartek. Serce ich widok zabiło mi mocniej. - Wyszłaś, nic nie mówiąc i martwiliśmy się o Ciebie. - tłumaczył Stefan dosyć wyraźnie zakłopotany całą sytuacją. Bartek zaśmiał się tylko ironicznie i odwrócił się, odchodząc. Jego towarzysz rzucił w naszą stronę przepraszające spojrzenia i także ruszył w drogę powrotną. Jeszcze przez chwilę wpatrywałam się w miejsce, w którym stali, a potem ukryłam twarz w dłoniach. Nie chciałam płakać, nie mogłam. Nie potrafiłam nawet zrozumieć, co czuje. Z jednej strony powinnam czuć żal do Polaków o przerwanie tej, jak mi się chyba tylko wydawało, niesamowitej chwili, zaś z drugiej strony czułam ulgę z tego rozwoju sytuacji.
- Wszystko w porządku? - zapytał troskliwie Gregor.
- Tak. - odparłam cicho.
- Przepraszam, nie powinienem... nie wiedziałem, że Was coś łączy...
- Co?! - zapytałam, a raczej krzyknęłam, po czym wybuchłam głośnym śmiechem. Gregor patrzył na mnie z niemałym zdziwieniem.
- Przecież widzę... szczęściarz z niego. - dodał już trochę mniej pewnie.
- Chyba powinnam iść. - delikatnie musnęłam jego policzek i odeszłam.
- Nawet nie wiesz jak chciałbym być na miejscu tego szczęściarza. - powiedział z pełnym przekonaniem, ale nie dane mi było tego usłyszeć.
Droga powrotna minęła dosyć szybko i bez większych problemów. Będąc przed hotelem, zerknęłam na telefon, aby sprawdzić godzinę. Dochodziła 15.30. Nie chciałam się pokazywać skoczkom, bo pewnie Stefan i Bartek powtórzyli im to, co widzieli, a w danym momencie najmniej czego potrzebowałam to jakieś głupie pytania czy spekulacje ze strony Polaków. Pewnym ruchem przekroczyłam drzwi hotelu i czym prędzej, nie sprowadzając na siebie uwagi, ruszyłam w stronę swojego pokoju. Dziękowałam w duchu za to, że mieszkam z dala od polskich skoczków. Po dotarciu do pokoju zrzuciłam z siebie kurtkę i położyłam się na łóżku. Nie chciałam myśleć o dzisiejszym dniu, nie chciałam myśleć o niczym. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Byłam święcie przekonana, że to któryś ze skoczków, więc nie zamierzałam otwierać. Pukanie stawało się coraz bardziej natarczywe, ale nie robiło to na mnie wrażenia. Leżałam dalej, a głowę ukryłam pod poduszką. Natręt najwyraźniej pomyślał, że mnie nie ma i odszedł. Po kilku, a może kilkunastu minutach ponownie ktoś zaczął się dobijać do moich drzwi. Nie no, tego już dosyć. Nawet chwili spokoju mieć nie można.
- Yvonne? Wiem, że tam jesteś, otwórz. - głos, jak się zdążyłam wcześniej wyrazić, natręta należał do Chiary. Powoli zwlekłam się z łóżka i otworzyłam drzwi przyjaciółce.
- Przed chwilą to też Ty? - zapytałam lekko wkurzona.
- Właśnie szłam do Ciebie, kiedy pod Twoimi drzwiami zobaczyłam tego Bartka. Sądziłam, że zaraz go wpuścisz, więc zeszłam do holu. Ale po chwili zobaczyłam, że bardzo zdenerwowany wychodzi, a raczej wybiega z hotelu, więc przyszłam. - powiedziała ciągle stojąc jeszcze w progu, po czym weszła i usiadła na łóżku. - Co się dzieje?
- Nic się nie dzieje. - odpowiedziałam obojętnym tonem.
- Przecież widzę. Coś między Wami zaszło?
- Co? Między kim? - zapytałam ze zdenerwowaniem.
- Czyli tak... O co chodzi?
- Spotkałam Schlierenzauera i prawie się pocałowaliśmy.
- Jak to prawie?
- Bo wtedy zjawił się Stefan i...
- I Bartek. - dokończyła za mnie Chiara, a ja pokiwałam twierdząco głową. - Nie rozumiem dlaczego Wy się tak nawzajem krzywdzicie.
- Ale jak się krzywdzimy? O czym Ty do cholery mówisz?
- Przecież widzę, że mu się podobasz, a on Tobie też najwyraźniej nie jest obojętny. - nie mogłam uwierzyć w sens jej słów. Totalne brednie i tyle, ale nie chciałam się z nią kłócić, więc nie drążyłam tematu.
- Może pójdziemy się gdzieś przejść? - zaproponowałam.
- Za hotelem jest fajna kawiarnia. Zabiorę tylko swoje rzeczy z pokoju i możemy iść.
Ruszyłam za przyjaciółką w stronę pokoju 26. Pech chciał, że akurat natknęłyśmy się na Kłuska. Nawet na nas nie spojrzał. Zachowuje się jak małe dziecko, obraża się bez powodu i ktoś taki ma mi niby imponować?
- Poczekam tutaj na Ciebie. - zaoferowałam Włoszce, po czym zniknęła za drzwiami. W międzyczasie na korytarzu pojawił się również Stefan.
- Możemy chwilę porozmawiać? - zapytałam niepewnie.
- No jasne.
- Tak naprawdę to nie wiem od czego zacząć... Ta sytuacja z Gregorem... Chciałabym żeby nikt się o tym nie dowiedział. Mogę Cię o to prosić?
- Oczywiście, tylko nie wiem jak Kusy. Chyba widziałaś jak zareagował...
- Błagam Cię Stefek, tylko nas nie swataj. - w odpowiedzi zaśmiał się tylko, a w drzwiach pojawiła się moja przyjaciółka.
- Poznajcie się, to jest Stefan, a to moja przyjaciółka Chiara, jest tutaj ze Szwajcarami. - przywitali się, po czym ruszyłyśmy do kawiarni.
W kawiarni napiłyśmy się cappuccino i porozmawiałyśmy, tym razem na neutralne tematy. Dobrze, że mam ją blisko siebie. Jestem z dala od rodziców, mam tutaj tylko Thomasa, który jest zajęty i nie zawsze ma dla mnie czas. Mam jeszcze brata... W chwili obecnej nie powinnam tak o nim mówić. Nic nie jest pewne, ale czuję, że moje podejrzenia są słuszne, taka siostrzana intuicja mogłabym powiedzieć. Mimo, że nic nie jest pewne, chciałabym go bliżej poznać. Mam nadzieję, że jak będziemy w Titisee-Neustadt uda mi się odwiedzić Ruhpolding i dowiedzieć się czegoś konkretnego.
Nieubłaganie zbliżała się godzina 18, czyli czas kolacji i panowania zajęć na następny dzień. Niechętnie wyszłyśmy z przytulnej kawiarni, gdyż obowiązki mnie wzywały. Zostawiłam rzeczy w pokoju i poszłam, a raczej pobiegłam do stołówki. Skoczkowie są bardzo spóźnialscy, więc przynajmniej nie byłam ostatnia. Usiadłam przy stoliku obok Kamila i Sobczyka. No, no... Nawet trener się spóźniał. Nałożyłam sobie co nieco na talerz i zajęłam się konsumpcją. Po chwili zaczęli się pojawiać spóźnialscy. Najpierw trener i Gębala, a za nimi Klimowski i Skrobot pochłonięci rozmową. Dalszej ekipy ani widać. No cóż... jakoś już do tego przywykłam. Przeżuwałam dalej w spokoju swoją kanapkę, rozglądając się za Niemcami, a zwłaszcza za Andreasem, aż pojawili się pozostali Polacy.
- Jak zawsze punktualni. - powiedział ironicznie Sobczyk.
- Ma się rozumieć. - odpowiedział Piotrek, nie wyczuwając ironii, na co tamten głośno westchnął i powrócił do rozmowy z Kamilem.
Skoczkowie zabrali się za jedzenie, w międzyczasie głośno rozmawiając i śmiejąc się. Nie zwracałam na nich szczególnej uwagi. Najwidoczniej bardziej interesował mnie widok za oknem. Oderwałam się dopiero wtedy, gdy moich uszu dotarł znajomy śmiech. To Chiara z Gregorem siadali przy stoliku. Pomachałam do niej i uśmiechnęłam się do jej towarzysza. Tak na dobrą sprawę, to nie zdołałam go nawet bliżej poznać. Znając moją przyjaciółkę, jeszcze będę miała ku temu okazję.
Ośmieliłam się spojrzeć na Kłuska, czego szybko pożałowałam. Siedział z grobową miną, wpatrując się w jakiś odległy punkt przed sobą, jakby obrażony na cały świat.
Nie widząc najmniejszego sensu w dalszym siedzeniu przy stole, wstałam i zamierzałam pójść do pokoju. Zatrzymał mnie jednak głos trenera.
- Poczekaj Iva. - zwrócił się do mnie, po czym przeniósł swoją uwagę także na pozostałych zebranych - Mamy jutro trening na skoczni, widzimy się zaraz po śniadaniu przed hotelem, żadnych spóźnień nie toleruję. - ostatnie słowa wyraźnie podkreślił.
- To wszystko? - zapytałam.
- W zasadzie to tak... Tylko trenujemy razem z Austriakami.
- Z Austriakami? - w zasadzie to nie wiem, dlaczego tak się zdziwiłam.
- Nie udawaj, że Ci to przeszkadza. Będziesz mogła spotkać się z Gregorem, to Ci chyba jest nawet na rękę. Tym razem już nie będziecie się musieli ukrywać w parku, nikt Cię nie będzie szukał...
- Kusy... - próbował uciszyć go Stefan, który jako jedyny był rozeznany w całej sytuacji. Wszyscy ze zdziwieniem słuchali tego, co mówił ich kolega.
- Nowa miłość austriackiego powietrznego cyborga? Zabawi się i porzuci, czy jednak uczucie przetrwa? Jak na to zareaguje Poitner? Zamierzacie się ukrywać, a może pochwalicie się światu?
Stałam jak wryta i wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Czułam, że pod powiekami zbierają mi się łzy, ale nie traciłam zimnej krwi. Nie zastanawiając się dłużej, podeszłam do niego i z całej siły jaką posiadałam, wymierzyłam mu siarczyste uderzenie w policzek. Wstał, chwytając mnie za nadgarstki, wpatrywał się na mnie swoimi niebieskimi oczami, które pewnego razu wywołały na moim ciele przyjemny dreszcz. Teraz tak nie było. Teraz znów był dla mnie gburem, którego kiedyś przypadkowo spotkałam przy Wielkiej Krokwi. Łzy mimowolnie spłynęły mi po policzkach. Udało mi się wyswobodzić i szybko pobiegłam do pokoju.
______________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki rozdział, ale trzymam go już jakiś czas, a przez weekend
i tak nie zdołam nic napisać, ponieważ niestety nie będzie mnie w domu.
Nie jestem zadowolona z tego co napisałam. Nie miało być uczuciowo.. postaram się
to jakoś zmienić, chociaż będzie trudno.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
o mój dobry Boże... Kusy, co z ciebie za imbecyl do sześcianu? mam ochotę mu dowalić, tak samo jak Iwona.
OdpowiedzUsuńz wielką niecierpliwością czekam na następny rozdział.
pozdrawiam i oceanu weny życzę, buziaki :*
Dziękuje, pozdrawiam :*
UsuńKusego to tylko powiesić za uszy! No co za palant. Gregor przeuroczy, a w szczególności zdaniem, którego Iva nie słyszała.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Dzięki, pozdrawiam :)
UsuńOsz kurde, dzieje się i to dużo! Schlieri czuje coś do Iwony, ale czy ona coś do niego? Raczej nie bo jest Kłusek. Właśnie... Bartek. Kurczę, sama mam ochotę mu tak przywalić, no! Bo żeby takie rzeczy wygadywać?! ;/ Nie spodziewałam się togo po nim i Iv chyba również nie. Akcja się rozkręca, więc z zapartym tchem czekam na coś nowego :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz, pozdrawiam :)
UsuńTak się zastanawiam, od czego zacząć.. Się porobiło.. Gregor najwyraźniej czuje coś do Iwony, ale czemu jej tego nie powie?
OdpowiedzUsuńKłusek to idiota, mógłby czasami pomyśleć zanim coś powie, to nie boli, a o ile szczęśliwsi ludzie by byli! Chętnie też bym się na nim fizycznie poznęcała za takie gadki..
Weny!
Świetny rozdział.Ale ten Kłusek mnie wkurza! :P Co on sobie myśli? To sprawy Iwony a nie jego. Pozdrawiam i zapraszam do mnie na Andeiho, chyba go juz nie czytasz :( http://love-never-eding.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam :) Najwyraźniej zapomniałam dodać w liście :(
UsuńAle idiota z tego Bartka . Gdybym była na miejscu Iv to chyba nie skończyłoby się tylko na jednym policzku :D
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Gregora , to widać , że coś czuje do Ivy i pewnie będzie się starał do niej zbliżyć .
Jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie ^^
Czekam na następny : 3
Buziaki ;*
Dzięki, pozdrawiam :*
UsuńA to się porobiło!
OdpowiedzUsuńKusy ty idiotyczny imbecylu do kwadratu! Nic tylko za uszy wytargać XDD Kłusek jak nie ogarniesz dupy to ci Gregor Ive porwie (choć mi to by nie przeszkadzało XDD)
Rany,już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
Pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny :*
PS.
Może wcześniej nie zostawiałam komentarzy ale od teraz się poprawiam :) Taki blog zasługuje na duuuużo komentarzy ;)
Oo.. dziękuje :)
UsuńPozdrawiam :*
Kłusek mógłby trochę się pohamować... Takie teksty? Może zanim coś powie najpierw niech pomyśli. To chyba nie boli ;) Zapraszam na czwórkę ;) http://i-love-ski-jumping.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz, na pewno zajrzę :)
Usuń