sobota, 15 lutego 2014
Rozdział 7
Cały lot do Kuusamo przespałam. Śniło mi się, że byłam wewnątrz ogromnego labiryntu. W panice szukałam wyjścia z niego, a kiedy już myślałam, że je znalazłam, okazywało się, że znikało. Obudził mnie dopiero głos stewardessy i zauważyłam pasażerów zbierających się do wyjścia.
Nasz hotel był mniejszy od tego w Klingenthal, ale zarazem bardziej przytulny. Zostaliśmy zakwaterowani razem ze Słoweńcami, Czechami, Niemcami i Szwajcarami. Pozostałym teamom przypadł hotel oddalony kilka kilometrów od naszego.
Czekaliśmy w małym holu, aż trener wróciwszy z recepcji rozda nam klucze do pokoi. Naprzeciwko drzwi do hotelowej restauracji umiejscowiony był duży kominek. Biło od niego delikatne światło, które rzucał palący się w nim ogień. Obok kominka stała średniego wzrostu brunetka z długimi falującymi włosami i szczerym, promiennym uśmiechem. Biła od niej niepohamowana radość. To była Chiara, piękna i mądra Włoszka, a zarazem moja przyjaciółka. Stała w towarzystwie szwajcarskiego sztabu, robiąc słodkie miny do jednego z nich, wysokiego bruneta, jak mniemam o nazwisku Deschwanden. Z wielką chęcią podbiegłabym do niej, ale hamowało mnie moje zdumienie jej widokiem w tym zimnym fińskim miasteczku. W końcu zebrałam w sobie siły i wciąż zaskoczona, tym kogo ujrzałam, ruszyłam w jej stronę. Przeszło mi przez myśl, że może to zupełnie inna osoba, a idąc tam zrobię z siebie jakąś przewrażliwioną idiotkę.
- Chiara? - zapytałam dosyć cicho i od razu skarciłam się za to, że nawet nie przywitałam się z tym towarzystwem. Odwróciła się i miałam pewność, że to ona. Stała i przyglądała mi się uważnie, co było totalnie nie w jej stylu. Zawsze szybko przejmowała inicjatywę w kontaktach z ludźmi, była bardzo wygadana, ale traktowałam to jako charakterystyczną cechę jej rodaków.
- Yvonne.. - powiedziała swoim perfekcyjnym włoskim, w jej oczach pojawił się delikatny blask, a kąciki ust powędrowały ku górze i rzuciłyśmy się sobie na szyję. Bardzo zżyłyśmy się ze sobą przez te trzy lata, dzieląc ze sobą pokój w akademiku w Barcelonie. Mogłyśmy sobie bezgranicznie zaufać. Traktowałyśmy się jak siostry, których nigdy nie miałyśmy. Po wyjeździe z Hiszpanii nie kontaktowałyśmy się często.
- Skąd Ty się tutaj wzięłaś? - zapytałam, ocierając z policzków łzy wzruszenia.
- To długa historia, porozmawiamy potem, bo chyba Cię wołają.
- Tak strasznie się cieszę, że Cię widzę. - powiedziałam na odchodne, mocno ją przytulając.
Trener właśnie rozdawał klucze do pokoi.
- Podział taki jak zwykle. Chłopaki pokoje 23-25, sztab 29-31... a Ty Iwona 48. - powiedział, podając mi klucz - Z tego co wiem, to obok Słoweńców.
- A bliżej się nie da? Jeszcze nam ją gdzie porwą i co my bez niej poczniemy? - zmartwił się Żyła.
- Bez dyskusji Piotrek! Iwona potrafi chyba o siebie zadbać. - sprowadził go na ziemię Sobczyk i odszedł.
Pod drzwiami do własnego pokoju nie zostałam omal stratowana przez Tepesa. Prawie biegł wyraźnie zdenerwowany. Na szczęście udało mi się zachować równowagę. Rzucił ciche "przepraszam" i zniknął w korytarzu. Sięgnęłam do kieszeni po klucz. W nowszych hotelach, o wyższych standardach takie klucze to rzadkość. Jednak ten był inny. Było w nim coś, co sprawiało, że czułam się spokojna, jak w domu. Po wejściu do mojej rezydenci na kilka najbliższych dni położyłam walizkę i usiadłam w dużym, przyjemnym fotelu. Pokój był niewielki, małe łóżko było idealnie posłane, a przez okno padało na nie światło księżyca. Poderwałam się z siedzenia, wypakowałam z walizki kilka rzeczy i udałam się pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele, a ja wpatrując się w jakiś punkt przede mną, zastanawiałam się, co tutaj naprawdę robię. Pierwszy raz od dnia, kiedy dołączyłam do tej całej skoczkowej machiny przyszła chwila zwątpienia w to, czego się podjęłam. Czułam jakbym się wypaliła. Głupie co nie? Pracuję niecały miesiąc i już takie refleksje. Miałam wrażenie, że nie pasuję do tego świata. Może powinnam zrezygnować z tej pracy i wyjechać? Może do Szkocji, zawsze chciałam tam pojechać, a może jeszcze dalej? Japonia, Indie, USA? Wyrwałam się z rozmyślań i wyszłam spod prysznica. Przebrałam się w wygodne dresy i bluzę i usiadłam z laptopem na łóżku. Przejrzałam wiadomości, głównie od rodziny. Zbliżała się godzina 21.20. Nie byłam senna, czułam chęć rozmowy z kimś bliskim. Wychodząc z pokoju, udałam się w stronę recepcji, aby zapytać o pokój Chiary. Od sympatycznego pana dowiedziałam się, że znajdę ją pod numerem 26. Nie zwlekając dłużej, ruszyłam w kierunku pokoju przyjaciółki. Będąc pod drzwiami zapukałam ostrożnie i oparłam się plecami o ścianę, nucąc jakąś melodię.
- Oo.. Iwona?
- Co Ty tutaj robisz? Przecież to pokój Chiary.
- Kubacki o ile wiem to ma na imię Dawid, więc nie mam pojęcia o żadnej Chiarze.
- Ale przecież mieszka w pokoju 26... - powiedziałam cicho całkowicie zbita z tropu.
- Tylko, że to jest pokój 25. - wtrącił ze śmiechem. Spojrzałam na numerek na drzwiach i otwartą dłonią uderzyłam się w czoło.
- Tak Cię przepraszam Bartek... Chyba zamierzałeś się położyć, a ja... Jeszcze raz przepraszam. - powiedziałam błagalnie, posyłając delikatny uśmiech i poszłam w kierunku sąsiednich drzwi. Tym razem moim oczom ukazała się sympatyczna Włoszka i zaprosiła mnie do środka.
- Co to za przystojniak odprowadził Cię wzrokiem aż w progi mojego pokoju? - zapytała unosząc do góry jedną brew.
- Lepiej mi powiedz, co Ty tutaj robisz.
- Nie próbuj się wykręcać... Tak więc po moim wyjeździe z Barcelony pojechałam do ciotki do Engelbergu. Udało mi się dostać pracę w powstającej niewielkiej klinice, zaczynam dopiero w marcu, a w międzyczasie mogę jeździć na konkursy z moim chłopakiem. - na ostatnie słowa wyraźnie się uśmiechnęła i lekko zarumieniła.
- Deschwandenem?
Dalsza część rozmowy była poświęcona wysokiemu brunetowi. Chiara opowiedziała ze szczegółami ich historię począwszy od pierwszego spotkania. Ten Szwajcar chyba naprawdę zawrócił jej w głowie. A może to miłość?
- Yvonne? Słuchasz mnie? - z rozmyślań wyrwał mnie głos przyjaciółki.
- Tak..
- To co powiedziałam?
- Yyyy... Przepraszam, zamyśliłam się.
- Już ja chyba wiem o kim. - powiedziała i zaczęła się głośno śmiać za co oberwała poduszką.
- Ałć! Ale może byś mi chociaż powiedziała kto to jest i skąd Ty się tutaj wzięłaś.
Teraz to ja streściłam jej ostatnie kilka miesięcy mojego życia.
- Nie bój się zaangażować Iva... Wiem, że ciągle kochasz Konrada, ale spróbuj pokochać kogoś innego. Potrzebujesz tego.
Może miała rację. Może całe powątpiewanie, które towarzyszyło mi przez ostatni czas, było właśnie tym spowodowane. Może po prostu brakowało mi kogoś bliskiego... kogoś dla kogo będę ważna... kogoś kto ochroni mnie przed tym całym złym światem.
- Pójdę już. Dobranoc Chiarunia. - powiedziałam i zniknęłam za drzwiami.
Szybko dotarłam do swojego pokoju. Położyłam się spać, ale tysiące myśli kłębiły mi się w głowie i nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok. Spojrzawszy na zegarek, który wskazywał 1:43 wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach do holu, gdzie w kominku tlił się ciągle ogień. Stanęłam naprzeciw i wyciągnęłam ku niemu dłonie. Było mi trochę zimno.
- Nie za późno na wędrówki po hotelu? - z ciemności dobiegł mnie czyjś głos.
- Gregor? - nie odpowiedział. Ruszyłam powoli w jego stronę. Jednak przez przypadek potknęłam się o fotel. Jeszcze trochę, a moja twarz przywitałaby się z podłogą. Przed upadkiem uchroniły mnie jego silne ramiona.
- Dziękuje. - powiedziałam cicho. Bardzo chciałam dostrzec jego oczy, wydawało mi się, że coś go trapiło. Jednak ze względu na ciemności panujące w pomieszczeniu, podniosłam się i usiadłam blisko niego na kanapie. Siedzieliśmy dosyć długą chwilę w milczeniu, aż w końcu zabrałam głos - Coś się dzieje Gregor? - usłyszałam jego głośne westchnięcie.
- Miałaś kiedyś tak, że bardzo czegoś chciałaś, a potem przychodziło zwątpienie? - zapytał cicho jakby bez przekonania. Trafił w sedno z tym pytaniem.
- Czy... czy chodzi o Sandrę?
- Tak... Nie układało nam się od dawna, ale...
- Ale ciągle ją kochasz. - dokończyłam za niego.
- Z perspektywy czasu wydaje mi się, że nigdy jej nie kochałem. Nie mówmy o tym. A Ty dlaczego nie śpisz?
- Po prostu nie mogłam zasnąć...
Chciał coś chyba odpowiedzieć, ale się powstrzymał. Położyłam mu głowę na ramieniu i przymknęłam oczy. Kiedy otworzyłam oczy w holu było już jasno. Leżałam z głową opartą o tors Gregora. Czułam się przy nim bezpieczna i spokojna. Może to początek długiej przyjaźni? Czas pokaże... W każdym razie było mi dobrze i nie chciałam się ruszać. Gregor nie spał. Przyglądał mi się z dziwnym uśmiechem.
- Która godzina? - zapytałam przeciągając się.
- 7.15.
- Muszę się przebrać, za godzinę śniadanie.
- Może pójdziemy gdzieś razem później?
- Bardzo chętnie. - opowiedziałam pogodnie i ziewnęłam.
- Dziękuję Ci Iv.
- Ale za co Gregor?
- Za to, że jesteś. - rzekł cicho i pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia. - powiedziałam na odchodne i ruszyłam w kierunku swojego pokoju. Usłyszałam dzwoniący budzik w telefonie. Wskazywał godzinę 8.00. A co z Gregorem? Nie mogłam zrozumieć co się wydarzyło. Przecież przed chwilą wróciłam do pokoju. Wtedy dotarło do mnie, że cała sytuacja w holu była tylko snem, a Austriaków w ogóle nie ma w naszym hotelu. Wstałam i poszłam się odświeżyć. Umalowałam się i ubrałam. Wybrałam dżinsy i ciepłą bluzę. Byłam trochę smutna z powodu snu, który miał miejsce. Bardzo żałowałam, że nie działo się to na jawie. Zeszłam do hotelowej restauracji i zamówiłam kawę. Czułam, że nic poza tym nie przeszło by mi przez gardło. Usiadłam przy stoliku przy oknie i wpatrywałam się w płatki śniegu za szybą. Miejsca przy stolikach zaczęły się powoli zapełniać. Wśród skoczków i członków sztabów dojrzałam Tepesa. Nie był już tak zdenerwowany jak wczoraj, kiedy prawie nie spowodował mojego upadku. Po Słoweńcu zaczęli się pojawiać Polacy.
- Cześć ranny ptaszku. - przywitał się Piotrek. Wysiliłam się na uśmiech w jego stronę i powróciłam do widoków za oknem. Skoczkowie spożywali śniadanie, dyskutując na różne tematy i śmiejąc się.
- A Ty Iva nic nie jesz? - zapytał Kamil.
- Już zjadałam. - skłamałam, ale zaraz zamęczyli by mnie swoimi dobrymi radami. Wstałam i udałam się w kierunku miejsca ze snu.
Tymczasem przy stoliku polskich skoczków dyskusja nadal trwała.
- A jej co się stało? - zapytał Janek.
- Kusy? - wszyscy rzucili na niego pytające spojrzenia.
- Co ja? Pojęcia nie mam co ją ugryzło.
- No chyba Ty powinieneś wiedzieć. - powiedział cicho Kubacki, na co Bartek posłał mu gniewne spojrzenie.
- Nic mnie z nią nie łączy! Dajcie mi w końcu spokój!
- Nie denerwuj się tak Bartuś. - próbował załagodzić sytuację Żyła - A nie powiedziałeś jej czegoś przykrego?
- Równie dobrze mogły ją wkurzyć Twoje suchary Wiewiór. - wtrącił się Stefan.
- Pff.. - prychnął Piotrek.
- Nie mamy dzisiaj treningu, to może wybierzemy się gdzieś na miasto? - zaoferował Dawid - Z Ivą oczwyiście.
- Eee... pewnie i tak nie będzie chciała pójść. - powiedział zrezygnowany Ziobro.
- Jak ją Kusy zaprosi, to na pewno się chętnie wybierze. - dodał Dawid i cwaniacko się uśmiechnął. Dobrze, że nie można zabijać wzrokiem, bo za sprawą Bartka już dawno leżałby martwy.
Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w kominek. Dzisiejszy dzień ja jak również skoczkowie mieliśmy wolny. Nie chciałam go spędzić w pokoju. Chiara pewnie gdzieś wybierała się z Gregorem, a ja nie chciałam im przeszkadzać. Thomas był w hotelu oddalony prawie 10 km od naszego. Długo zastanawiałam się co robić, w końcu jednak założyłam ciepłą kurtkę, zabrałam aparat z pokoju i wyszłam. Szłam przed siebie zupełnie bez celu. Co chwila przystawałam i robiłam jakieś zdjęcie. Zerknęłam na telefon, aby sprawdzić godzinę. 12.20. Szłam tak już prawie trzy godziny. Wtedy dopiero dotarło do mnie, że pewnie będę miała problem z powrotem, ale nie przejmowałam się tym. Znajdowałam się w jakimś parku. Śnieg delikatnie prószył i cała sceneria dookoła wyglądała rewelacyjnie. Ośnieżonymi uliczkami przechadzali się ludzie. Rozmawiali i śmiali się. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych. Wszyscy oprócz niego. Siedział na ławce. Nieruchomym wzrokiem wpatrywał się w dal. Podeszłam ostrożnie i bez słowa usiadłam obok niego.
- Skąd Ty się tutaj wzięłaś? - zapytał troskliwie.
- Ja... to znaczy... ja... ja sama nie wiem. Wyszłam odetchnąć i coś mnie tutaj zaprowadziło. - spojrzał na mnie i się uśmiechnął. - A Ty? Coś się stało Gregor?
- Musiałem sobie przemyśleć kilka spraw. - opowiedział, nadal wpatrując się w jakiś nic nieznaczący punkt przed sobą.
- Sen się ziścił... - przebrnęło mi przez myśl.
Siedzieliśmy jeszcze jakiś czas w milczeniu dopóki Austriak nie odwrócił się w moją stronę.
- Dziękuję... Za to, że o nic nie pytasz.
Nie odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się tylko i wpatrywałam się w jego brązowe oczy. Mimo, że się uśmiechał, były przepełnione smutkiem. Chciałam mu jakoś pomóc, dowiedzieć się, co takiego się wydarzyło. Nie umiałam wydusić z siebie żadnego słowa. Wtedy nasze twarze się zbliżyły...
_________________________________________________
Tak bardzo Was przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam strasznie dużo zajęć.
Jak był pomysł i chęci, to nie było czasu.
Mam spore zaległości w czytaniu innych opowiadań. Najbliższe tygodnie zapowiadają
się równie zakręcone jak te dwa minione. Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko
nadrobić. Liczę na Waszą wyrozumiałość :)
A teraz musimy się cieszyć, bo Kamil ma dwa złote medale!
Do tego Justyna i Zbyszek! Cudowny czas! :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jaki smutny Gregor ;c
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny, pozdrawiam :*
UsuńŚŚwietny rozdział. Szkoda Grega bo taki smutny. Ale mnie wkurzają te chłopaki cały czas kręcą,że Iwona się w Kusku zakochała :D Pozdrawiam i weny ;* Wpadnij do mnie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuje, pozdrawiam :*
UsuńJejku ten sen. Kurde, a ja myślałam, że ona naprawdę spotkała tam Gregora xD
OdpowiedzUsuńNo i Tepes prawie ją przewrócił, ciekawe gdzie Jurij się tak śpieszył. No ciekawe.
Yh i te rozkminy chłopaków przy śniadaniu, czemu Iva się tak zachowuje.. I od razy to podejrzenie, że to wszystko przez Bartka.
Sama nie wiem co mam myśleć o tym spotkaniu Gregora w parku. No kurde, już wolałabym, żeby ona się z Tepesem całowała xD (wybacz, ale jakoś pałam większą sympatią do Jurija)
Ciekawe co z tego wyniknie. Pozdrawiam i życzę dużo weny :**
Dziękuje, pozdrawiam :*
UsuńFajnie, że Iwona spotkała swoją dawną przyjaciółkę. A to rozmyślanie na temat tego, że niby się 'wypaliła' były nie potrzebne. Przecież chłopaki tam długo by bez niej nie wytrzymali ;d Jezuu... a już myślałam, że naprawdę spotkała Gregora, eh. A to TYLKO sen ;/ O matko! A jednak sen się ziścił!! Jezu, jezu, jezu... dlaczego w takim momencie zakończyłaś? ;c Teraz będzie mnie zżerać ciekawość, dopóki nie dodasz nowego rozdziału.
OdpowiedzUsuń:**
Postaram się dodać jak najszybciej :)
UsuńPozdrawiam :*
o jejciu jejciu... Iwona i Gregor się pocałują :3 omomomom :3 pisz szybko następny odcinek.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam gorąco i życzę bardzo dużo weny, chęci, czasu, inspiracji, pomysłów i czego Ci tam jeszcze potrzeba do pisania :*
Dziękuje bardzo.. pozdrawiam :*
UsuńCoś mi mówi, że przerwanie w takim momencie jest celowe. Jak ja tego nie lubię, chociaż sama stosuję tę metodę dość często, ku niezadowoleniu czytelników. I teraz wiem jak się wtedy czują :-(
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno, dlaczego mi się wydaje, ze do pocałunku nie dojdzie?
Widzę, że Słoweńcy roztaczają coraz większe kręgi :-)
Pozdrawiam serdecznie.
No tak, przerwanie jest celowe, a co się wydarzy na razie nie zdradzam :)
UsuńPozdrawiam :*
CZEMU PRZERWAŁAŚ!!! W takim momencie?!
OdpowiedzUsuńJeeej, Gregor i Iwona się pocałują!!! Awww *.*
Niedobra ja :D
UsuńWłaśnie w takich chwilach żałuję, że nie robię sobie zaległości w czytaniu.. Muszę czekać na kolejny rozdział podczas gdy Ty przerwałaś w takim momencie. Zdajesz sobie sprawę jak bardzo okrutna jesteś?!
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie jak ta znajomość się rozwinie..
Dużo weny i więcej godzin w dobie! ;)
Tak, zdaję sobie z tego sprawę :d
UsuńA więcej godzin naprawdę by się przydało ;)
cześć, nominuję Ciebie i Twojego bloga do „Liebster Award”. szczegóły tutaj: http://story-about-austrian-ski-jumpers.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuń