Na lotnisku dowiedzieliśmy się o małej zmianie planów. Sobczyk coś pomieszał i wyszło na to, że skoczkowie wezmą udział w akcji Szlachetna Paczka nie przed wyjazdem do Titise-Neustadt, a przed Lillehammer. Dobrze, że się w porę opamiętał, bo raczej nikomu nie uśmiechałoby się latać tam i z powrotem. Tak przynajmniej szybciej przyjedziemy do domów.
Samolot oczywiście był opóźniony. Chyba jakiś pech nam towarzyszy, zawsze opóźnienie. Tym razem obeszło się tylko na dwudziestu minutach. Miałam miejsce koło Kubackiego. Wcześniej pokłócił się z Maćkiem o jakąś głupotę, ale mimo wszystko humor dopisywał mu na całego i tradycyjnie razem z Piotrkiem obsypywali mnie żartami. Dzięki nim lot minął naprawdę szybko. Zapakowałam się do taksówki razem z Bartkiem i Kotem. Jak dobrze znaleźć się w domu, w Zakopanem. Kochałam to miejsce, to z nim wiązało się mnóstwo historii i wspomnień.
Taksówkarz zagadywał chłopaków. Maciek przejął rolę naszego rzecznika i z uprzejmością odpowiadał na wszystkie pytania. Raz, może dwa opowiedział na coś Bartek. Ja siedziałam cicho, wpatrując się w widoki za oknem. Od naszego wyjazdu wszystko się jakby zmieniło.
Kot wysiadł jako pierwszy, a w pojeździe zapanowała cisza. Następnie przyszła kolej na mnie. Bartek pomógł mi z moimi manatkami odprowadzając pod same drzwi.
- Dziękuje za pomoc. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się i odszedł w stronę taksówki. Odwrócił się raz jeszcze,
- Widzimy się jutro.
Pokiwałam głową, wyciągnęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi. Kiedy weszłam do salonu, ujrzałam Michała.
- To już nie łaska ukochanej siostrze nawet drzwi otworzyć? - zapytałam, udając obrażoną.
- No wiesz.. nie chciałem Ci, to znaczy Wam przeszkadzać. - zaśmiał się, za co oberwał czapką, bo tylko to miałam pod ręką.
- Ty mi lepiej powiedz, co tam u tej Twojej Sylwii i kiedy ją poznam?
- Sylwia to już przeszłość, teraz jest Asia. - chociaż mój braciszek ma barwne życie towarzyskie. Moje ogranicza się tylko do głupich incydentów.
- No to zaproś tą Asię do nas, chętnie ją poznam. - puściłam mu oczko, na co on wywrócił oczami.
- Jesteś gorsza niż mama.
- A właśnie... Kiedy będą rodzice?
- Tata jakoś wieczorem, a mama dopiero jutro, bo pojechała na jakiś wywiad do Katowic. Mogłaś nas uprzedzić, że przyjeżdżasz.
- Sama dowiedziałam się chwilę przed wylotem, więc nie narzekaj.
Zostawiłam brata i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i nawet nie wiem, kiedy przysnęłam. Obudził mnie dopiero głos taty.
- Wstawaj śpiochu. - zawołał pogodnie - Może coś zjesz?
- Odświeżę się i zaraz jestem. - opowiedziałam, po czym zwlekłam się z łóżka i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i zeszłam do kuchni. Musiałam oczywiście zrelacjonować tacie i Michałowi pobyt w Niemczech i Finlandii. Miałam ogromną ochotę wyjawić, co udało mi się odkryć. Chodziło mianowicie o Wellingera, ale powstrzymałam się. W końcu nie mam na to żadnych twardych dowodów.
- Taka ładna pogoda, chyba wybiorę się na spacer. - oznajmiłam domownikom.
- Zaraz się ściemni, może Michał pójdzie z Tobą?
- Poradzę sobie...
- A poza tym to ja idę do Asi. - wtrącił brat.
Założyłam kurtkę i opuściłam dom. Zakopane powoli tonęło w mroku. Nogi poniosły mnie w stronę cmentarza. Odnalazłam bez problemu grób i zapaliłam znicz, który kupiłam po drodze. Stałam tam dłuższą chwilę, wpatrując się w zdjęcie na marmurowej płycie. Ruszając w drogę powrotną, minęła mi nieopodal znajoma sylwetka. Podeszłam do pomnika, przy której wcześniej, jak mi się wydawało, widziałam Bartka.
Z trudem odczytałam napis.
ŚP. Blanka Leśnicka
Przegrała walkę z chorobą dn. 29 września 2011 r.
Nic nie mówiło mi to nazwisko. Nie powinnam się nad tym tak zastanawiać, ale jakiś wewnętrzny głos mówił mi, że muszę dowiedzieć się, co to za dziewczyna. Wyszłam z cmentarza, zamykając skrzypiącą furtkę i skierowałam się w stronę domu. Lampy uliczne i kolorowe witryny sklepów oświetlały mrok miasta. Usiadłam na jakiejś ławce, wciągając mroźne powietrze i przyglądałam się przechodzącym ludziom. Co chwile przechodzili jacyś zakochani, trzymając się za ręce i szepcząc coś do siebie. Wtedy poczułam się lekko zazdrosna i zrozumiałam, że tak naprawdę jestem bardzo samotna. Robiło się coraz zimniej, więc nie widziałam sensu w dalszym siedzeniu i użalaniu się nad sobą. Szybkim krokiem udałam się do domu. Przed drzwiami natknęłam się na mały bukiecik różowych tulipanów. Nie było przy nim żadnego liściku. Trochę zaskoczona prezentem wzięłam go do domu. Nie miałam pewności czy był on przeznaczony dla mnie czy dla mamy. A może ktoś omyłkowo zostawił je u nas?
- Widzę, że odwiedziłaś kwiaciarnię. - zabrał głos tata.
- Znalazłam je pod drzwiami.
- Jakiś cichy wielbiciel?
Pokręciłam przecząco głową z uśmiechem i wstawiłam kwiaty do wazonu, zabierając je do swojego pokoju. Ciekawiło mnie od kogo mogły być.
Usiadłam na łóżku i odpaliłam laptopa. Zalogowałam się na Facebook'a. Od kilku miesięcy nie odwiedzałam tego portalu. Nazbierało się sporo powiadomień, kilka wiadomości i zaproszeń do grona znajomych. Przeglądając aktualności natknęłam się na zdjęcie Chiary z Gregorem. Roześmiani, pełni życia, wyglądający na zakochanych bez pamięci. Oczywiście, że zazdrościłam jej tego, każdy przecież chciałby być zakochany i szczęśliwy.
Nagle dostałam wiadomość.
Chiara Ferro:
Cześć kochana :) Co u Ciebie? Dawno Cię chyba tutaj nie było :P
Iwona Engelhardt:
Kiedyś trzeba nadrobić zaległości... Jesteś w Engelbergu?
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Chiara Ferro:
Przyjechaliśmy kilka godzin temu, właśnie wróciłam od Gregora :)
Iwona Engelhardt:
Mogłam się domyślić :P Widzimy się w czwartek. Dobrej nocy :)
Odpisałam przyjaciółce, po czym wylogowałam się z portalu.
Cały czas moje myśli zaprzątało jedno nazwisko - Leśnicka. Wiedziałam, że nie mogłam tego tak zostawić.
Następnego dnia wstałam już o 7. Wzięłam szybką kąpiel, zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam się. Schodząc na dół założyłam na siebie jeszcze kadrową bluzę. Przy stole przywitał mnie Michał buziakiem w policzek.
- Ktoś Cię przez noc podmienił czy jak? - zapytałam lekko zdziwiona.
- To już nawet nie można być miłym dla swojej najukochańszej siostry?
- Ile chcesz?
- Czy ja zawsze muszę chcieć kasy, wystarczy, że zabierzesz mnie ze sobą na trening. - ach tak! A więc wyszło szydło z worka. Tylko jak mu się oprzeć, kiedy robi te swoje maślane oczy?
- A szkoła?
- Jak jeden dzień sobie odpuszczę, to nic się nie stanie. To jak, siostrzyczko moja najdroższa?
- Pogadaj z tatą.
- Już załatwione.
Zawsze był szybki i umiał zjednywać sobie ludzi.
- Zjedzcie coś, ja muszę iść. Za 20 minut mam pierwszego pacjenta. Mama dzwoniła, że jest już w drodze. Trzymajcie się.
Tata zniknął szybko za drzwiami, a ja zajęłam się konsumpcją przekupnych kanapek zrobionych przez Michała. Rozmawialiśmy, kiedy do naszych uszu dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć. - zaoferował brat.
Nieomal nie wyplułam kawy, kiedy zobaczyłam Kłuska w drzwiach.
- Cześć. Pomyślałem, że może będziesz miała ochotę zabrać się ze mną na trening.
- Bardzo chętnie. Już idziemy. - odpowiedział w moim imieniu Michał.
- Michał idzie ze mną, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
- Jasne, że nie.
Zanim zabrałam swoje rzeczy, w domu pojawiła się jeszcze mama. Oczywiście musiałam jej wszystko wyjaśnić, dlaczego wcześniej przyjechałam, a zwłaszcza, co to za "gość" nas odwiedził.
W drodze na salę chłopaki złapali wspólny język i zaczęli rozmawiać o samochodach. Nie miałam zielonego pojęcia na ten temat, więc siedziałam cicho i tylko się im przyglądałam.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, poszłam poszukać Kruczka.
- O cześć Iva. - przywitał mnie ciepło.
- Dzień dobry. Chciałam zapytać, czy to nie będzie problem, jeśli mój brat poprzygląda się trochę treningowi?
- Nie ma problemu. A ile ten szkrab ma lat? - zaczęłam się śmiać, a trener posłał mi pytające spojrzenie - Powiedziałem coś nie tak?
- Ten szkrab ma osiemnaście lat. - powiedziałam, po czym poszłam do skoczków.
Nie obyło się bez powitalnych uścisków. Już myślałam, że Piotrek z Dawidem mnie uduszą. Na szczęście przerwał im te powitalne ceregiele Gębala, który wręczył mi dokumentacje zdrowotne skoczków, abym się z nimi zapoznała i wprowadziła jakieś poprawki. Tak więc usiadłam sobie na uboczu i zajęłam się obowiązkami.
Z pracy wyrwał mnie głos Bartka.
- Czy mi się wydaje, czy Twój brat jest łudząco podobny do Wellingera?
Myślałam, że się przesłyszałam. Przygryzłam nerwowo wargę, aż w końcu odważyłam się otworzyć usta.
- Kiedyś porozmawiamy na ten temat, ale naprawdę nie teraz.
Uśmiechnął się lekko i powrócił do ćwiczeń. Przyglądałam mu się przez jakiś czas. Rozmawiał i przebywał ciągle w towarzystwie Titusa. Wyglądało to na to, że chyba się przyjaźnią. W czasie przerwy zdecydowałam się podejść do Miętusa.
- Mogę o coś zapytać? Tylko niech to pozostanie między nami.
- W czym rzecz?
- Kto to jest Blanka Leśnicka? - wyraźnie szerzej otworzył oczy, kiedy wypowiedziałam nazwisko dziewczyny.
- To dziewczyna Bartka. Zmarła na białaczkę.
_________________________________________________________
Z góry Was przepraszam za taką przerwę. Miał być rozdział z perspektywy Bartka,
ale nie wyszło. Ciężko mi się pisało ten rozdział.
Mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybciej :)
- Widzę, że odwiedziłaś kwiaciarnię. - zabrał głos tata.
- Znalazłam je pod drzwiami.
- Jakiś cichy wielbiciel?
Pokręciłam przecząco głową z uśmiechem i wstawiłam kwiaty do wazonu, zabierając je do swojego pokoju. Ciekawiło mnie od kogo mogły być.
Usiadłam na łóżku i odpaliłam laptopa. Zalogowałam się na Facebook'a. Od kilku miesięcy nie odwiedzałam tego portalu. Nazbierało się sporo powiadomień, kilka wiadomości i zaproszeń do grona znajomych. Przeglądając aktualności natknęłam się na zdjęcie Chiary z Gregorem. Roześmiani, pełni życia, wyglądający na zakochanych bez pamięci. Oczywiście, że zazdrościłam jej tego, każdy przecież chciałby być zakochany i szczęśliwy.
Nagle dostałam wiadomość.
Chiara Ferro:
Cześć kochana :) Co u Ciebie? Dawno Cię chyba tutaj nie było :P
Iwona Engelhardt:
Kiedyś trzeba nadrobić zaległości... Jesteś w Engelbergu?
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
Chiara Ferro:
Przyjechaliśmy kilka godzin temu, właśnie wróciłam od Gregora :)
Iwona Engelhardt:
Mogłam się domyślić :P Widzimy się w czwartek. Dobrej nocy :)
Odpisałam przyjaciółce, po czym wylogowałam się z portalu.
Cały czas moje myśli zaprzątało jedno nazwisko - Leśnicka. Wiedziałam, że nie mogłam tego tak zostawić.
Następnego dnia wstałam już o 7. Wzięłam szybką kąpiel, zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam się. Schodząc na dół założyłam na siebie jeszcze kadrową bluzę. Przy stole przywitał mnie Michał buziakiem w policzek.
- Ktoś Cię przez noc podmienił czy jak? - zapytałam lekko zdziwiona.
- To już nawet nie można być miłym dla swojej najukochańszej siostry?
- Ile chcesz?
- Czy ja zawsze muszę chcieć kasy, wystarczy, że zabierzesz mnie ze sobą na trening. - ach tak! A więc wyszło szydło z worka. Tylko jak mu się oprzeć, kiedy robi te swoje maślane oczy?
- A szkoła?
- Jak jeden dzień sobie odpuszczę, to nic się nie stanie. To jak, siostrzyczko moja najdroższa?
- Pogadaj z tatą.
- Już załatwione.
Zawsze był szybki i umiał zjednywać sobie ludzi.
- Zjedzcie coś, ja muszę iść. Za 20 minut mam pierwszego pacjenta. Mama dzwoniła, że jest już w drodze. Trzymajcie się.
Tata zniknął szybko za drzwiami, a ja zajęłam się konsumpcją przekupnych kanapek zrobionych przez Michała. Rozmawialiśmy, kiedy do naszych uszu dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć. - zaoferował brat.
Nieomal nie wyplułam kawy, kiedy zobaczyłam Kłuska w drzwiach.
- Cześć. Pomyślałem, że może będziesz miała ochotę zabrać się ze mną na trening.
- Bardzo chętnie. Już idziemy. - odpowiedział w moim imieniu Michał.
- Michał idzie ze mną, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
- Jasne, że nie.
Zanim zabrałam swoje rzeczy, w domu pojawiła się jeszcze mama. Oczywiście musiałam jej wszystko wyjaśnić, dlaczego wcześniej przyjechałam, a zwłaszcza, co to za "gość" nas odwiedził.
W drodze na salę chłopaki złapali wspólny język i zaczęli rozmawiać o samochodach. Nie miałam zielonego pojęcia na ten temat, więc siedziałam cicho i tylko się im przyglądałam.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, poszłam poszukać Kruczka.
- O cześć Iva. - przywitał mnie ciepło.
- Dzień dobry. Chciałam zapytać, czy to nie będzie problem, jeśli mój brat poprzygląda się trochę treningowi?
- Nie ma problemu. A ile ten szkrab ma lat? - zaczęłam się śmiać, a trener posłał mi pytające spojrzenie - Powiedziałem coś nie tak?
- Ten szkrab ma osiemnaście lat. - powiedziałam, po czym poszłam do skoczków.
Nie obyło się bez powitalnych uścisków. Już myślałam, że Piotrek z Dawidem mnie uduszą. Na szczęście przerwał im te powitalne ceregiele Gębala, który wręczył mi dokumentacje zdrowotne skoczków, abym się z nimi zapoznała i wprowadziła jakieś poprawki. Tak więc usiadłam sobie na uboczu i zajęłam się obowiązkami.
Z pracy wyrwał mnie głos Bartka.
- Czy mi się wydaje, czy Twój brat jest łudząco podobny do Wellingera?
Myślałam, że się przesłyszałam. Przygryzłam nerwowo wargę, aż w końcu odważyłam się otworzyć usta.
- Kiedyś porozmawiamy na ten temat, ale naprawdę nie teraz.
Uśmiechnął się lekko i powrócił do ćwiczeń. Przyglądałam mu się przez jakiś czas. Rozmawiał i przebywał ciągle w towarzystwie Titusa. Wyglądało to na to, że chyba się przyjaźnią. W czasie przerwy zdecydowałam się podejść do Miętusa.
- Mogę o coś zapytać? Tylko niech to pozostanie między nami.
- W czym rzecz?
- Kto to jest Blanka Leśnicka? - wyraźnie szerzej otworzył oczy, kiedy wypowiedziałam nazwisko dziewczyny.
- To dziewczyna Bartka. Zmarła na białaczkę.
_________________________________________________________
Z góry Was przepraszam za taką przerwę. Miał być rozdział z perspektywy Bartka,
ale nie wyszło. Ciężko mi się pisało ten rozdział.
Mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybciej :)