niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 15


Obudziły mnie odgłosy czyichś głośnych rozmów. Leniwie przeciągnęłam się na łóżku. Mały zegarek stojący na szafce nocnej wskazywał 12.50. Z Norwegii wróciliśmy po północy. Dzisiaj na całe szczęście miałam dzień wolny. Udałam się do łazienki, aby doprowadzić się do porządku i zeszłam do kuchni. Wpakowałam się prosto do jaskini lwa. Michał zawzięcie tłumaczył się z czegoś Asi - jak mniemam.
- Cześć wam - przywitałam się niepewnie. - My się chyba jeszcze nie znamy. Iwona - zwróciłam się do dziewczyny.
- Sylwia - uśmiechnęła się nieśmiało w moją stronę. - W zasadzie to już wychodzę. Nie musisz mnie odprowadzać do drzwi, cześć - powiedziała do Michała i wyszła.
- To ta Sylwia, co była przed Asią?
- Nie.
- A jesteś jeszcze z Asią?
- Nie.
- A ta Sylwia to kto?
- A czy to jest przesłuchanie?
- No nie...
- Przez te baby kiedyś oszaleję - powiedział zrezygnowany.
- Jesteś... - zaczęłam.             
- Nieziemsko przystojny? Tak, wiem.
Zaśmiałam się głośno.
- Cóż za skromność... - powiedziałam z ironią. 
- Pójdę do seminarium, skromność w tym zawodzie jest chyba przydatna, nie sądzisz?
Pokiwałam z rozbawieniem głową.
- Babcia byłaby zachwycona! 
- Tak w ogóle to słyszałaś już o pomyśle rodziców? - zmienił temat Michał.
- Nie, a powinnam?
- Spędzimy święta w Innsbrucku... Super, nie?
Michał nie krył zadowolenia. Zawsze lubił spędzać tam czas. A ja? Także kochałam rodzinne strony dziadka, ale liczyłam, że święte spędzę w moim Zakopanem. 
- Nie? Nie wiem...  Na czas obecny mam dość Austrii.
- Tak? A dlaczego?
- A czy to jest przesłuchanie? 
- Czyli co, rozkochałaś w sobie już wszystkich austriackich skoczków? - zaśmiał się.
- No bardzo śmieszne - udałam obrażoną. - Wychodzę na chwilę.
- Poczekaj! Idę z tobą. 

Już po chwili szłam w dobrze znanym sobie kierunku, a tuż obok mnie podążał Michał.
- Nadal go kochasz? - zapytał, kiedy odkładałam zapalony znicz na płytę pomnika.
- Ja nigdy nie przestałam go kochać...
Postaliśmy jeszcze chwilę w milczeniu, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną. Przy jednym z grobów dostrzegłam Bartka z bukietem herbacianych róż. 
- Nie podejdziesz do niego? - zapytał mój brat.
- To nie jest najlepszy pomysł... 
- Mogę cię o coś zapytać Iva?
- Jasne - odpowiedziałam.
- To prawda, że Sabina Janik jeździ z wami na zawody?
- Sabina? A skąd ty ją znasz? - zapytałam zdziwiona. Ta dziewczyna jakoś nie przekonała mnie do siebie. Może jest to po prostu taka skryta? Nie potrafię znaleźć z nią wspólnego języka. Nigdy nawet nie miałyśmy okazji, żeby porozmawiać. - Nie mów mi tylko, że to kolejny obiekt twoich westchnień...
- Zwariowałaś?! No coś ty... A co ona tam z wami w ogóle robi? - dodał po chwili. 
- Coś w ramach praktyki, studiuje dziennikarstwo.
- Czyli tak to się teraz nazywa?
- Co masz na myśli braciszku? 
Dziewczyna jak dziewczyna. Udało jej się wkręcić, a ja nie widziałam w tym nic złego. Każdy przecież jakoś zaczynał. 
- Nie wiedziałaś, że ten cały prezes Polskiego Związku Narciarskiego to jej wujek?
- Żartujesz? - zapytałam zaskoczona. Pokiwał przecząco głową. - Powiedz mi przynajmniej skąd ją znasz.
- Jest dosyć znana wśród moich kumpli i nie ma najlepszej opinii. Mogą być z nią kłopoty... Uważaj na nią Iva.

Po powrocie do domu zastaliśmy gości, cioteczki wpadły na plotki. Oczywiście nie odbyło się bez małego wywiadu, a co dopiero lamentu z powodu, że nie będzie nas na święta w Polsce. Ot normalna rodzinna sielanka. Michał z tatą delikatnie wymsknęli się z salonu, a ja wysłuchiwałam dalej najnowszych informacji z życia rodziny i znajomych. Po kilku kieliszkach winach jeszcze bardziej rozwiązały im się języki. W pewnym momencie padło pytanie, czy mam kogoś. Ta ciekawość je kiedyś zgubi, jak babcię kocham! Słowo daję! 
- Na pewno udało ci się poderwać jakiegoś przystojnego skoczka, co? Ten jest przystojny... No jak mu tam... Schliw... Slich... Srich...  - plątał jej się język, co z pewnością było spowodowane ciemną cieczą, którą raz po raz sączyła z dużego kieliszka. - No cholera! Schlierenzauer! 
- Daj jej spokój Alina - upomniała mama. 
- A mnie się tam podoba ten Bardal... - rozmarzyła się kolejna.
Popatrzyłyśmy na nią z niemałym zdziwieniem.
- No ale ja przecież nic złego nie powiedziałam Edytko... - tłumaczyła się ciocia. - Do wesela Roberta na pewno sobie kogoś znajdziesz - dodała. 
- To Robert się żeni? - zapytałam lekko zdziwiona.
- Chodzi z tą swoją Kaśką już od liceum, czas najwyższy. 
Czy wszyscy dookoła mnie muszą być szczęśliwi? Czy tylko ja mam wiecznie jakieś problemy, które w mniejszym lub większym stopniu utrudniają mi normalne funkcjonowanie i szansę na odnalezienie szczęścia? 
- A wracając do tego Schlierenzauera - kontynuowała - to żałuję, że nie jestem młodsza...
- Ciekawe, co by wujek na to powiedział.
- Jurka tu nie ma... - powiedziała, po czym uniosła kieliszek do góry. - Za naszych wspaniałych mężów... I za tego Schliw... Slich... Schlierenzauera! 
Pokiwałam głową z rozbawieniem. Muszę mu przekazać jaką ma fankę, na pewno się ucieszy. 
- Zostawię was same. Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziały chórkiem.
Udałam się na górę, wzięłam szybką kąpiel i położyłam się spać.


Mama ze swoją bratową smacznie spały na kanapie, natomiast ciocia Agnieszka wyciągnięta była na fotelu. Pewnie nieprędko zeszłego dnia poszły spać. Zjadłam pośpiesznie niewielką kanapkę i pobiegłam do pracy. Dzień był słoneczny i wydawać by się mogło, że to wczesna wiosna, a nie późna jesień czy wręcz nadchodząca zima. Wszystko w dziwny i niezrozumiały dla mnie sposób jakby rwało się do życia. W końcu od dłuższego czasu poczułam się tak lekko i beztrosko. Szłam zakopiańskimi ulicami, nie rozmyślając o różnych dotykających mnie problemach, po prostu cieszyłam się chwilą. Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do celu.
- Ooo Iwoniutka... Co ty taka wesolutka? - zaśmiałam się, słysząc Piotrka. Tego to chyba nigdy dobry humor nie opuszcza. Muszę się z nim skonsultować, co bierze, bo całkiem podoba mi się bycie wesołą i zadowoloną z życia. Posłałam mu jeszcze jeden serdeczny uśmiech i ruszyłam dalej. Zrzedła mi mina, kiedy ujrzałam Sabinę. Stała jak gdyby nigdy nic i promiennie uśmiechała się do Kłuska. W głowie momentalnie pojawiły mi się słowa Michała: "Mogą być z nią kłopoty...". Skoro uchodziła za osobę "popularną", to na pewno nie jest skryta i nieśmiała. A to może oznaczać tylko jedno - coś kombinuje. Rozmyślania przerwał mi dźwięk nadchodzącego połączenia. Spojrzałam na wyświetlacz - Thomas.
- Słucham? 
- Cześć Iv... Pamiętasz, że po konkursach w Titisee Neustadt jedziemy do Ruhpolding? 
- Tak Thomas, pamiętam.
- To dobrze... Muszę o coś zapytać... Yyy... Co zaszło między tobą a Manuelem?
Wzięłam głęboki oddech licząc w myślach do dziesięciu.
- Mam dzisiaj wyjątkowo dobry humor, więc proszę, nie psuj mi go Thomas i o nic nie pytaj.
- Jeszcze jedno pytanie... Mam przywitać moją pięść z jego nosem?
Zaśmiałam się.
- Ani się waż! Widzimy się Niemczech, do zobaczenia - pożegnałam się z kuzynem i zakończyłam połączenie. 
Skierowałam się do gabinetu Kruczka, aby porozmawiać o krótkim urlopie po powrocie z Titisee Neustadt. Zgodził się bez żadnego namysłu. Z jeszcze lepszym nastrojem niż dotychczas ruszyłam do skoczków. 
Krótka rozgrzewka, trochę ćwiczeń plyometrycznych, wyskoków, jakieś ćwiczenia z piłką, a następnie gra zespołowa. Większością głosów padło na siatkówkę. W zasadzie to Maciek się uparł i nie było odwrotu. 
- Musisz zagrać z nami Iwona, bo nam jednego zawodnika brakuje - zaoferował Janek, znajdując poparcie również u Piotrka.
- Muszę uzupełnić papiery, diagnostyka i takie tam. Ale można Sabina z wami zagra? - zwróciłam się bardziej do dziewczyny niż do skoczków.
Z lekkim grymasem na twarzy zdjęła bluzę i dołączyła do jednej z drużyn. Jak się okazało, szło jej całkiem nieźle. Nawet Kot stwierdził, że dobra z niej zawodniczka, więc naprawdę powinna być zadowolona. 

Środa nie zapowiadała się dla mnie pracowicie. Skoczkowie mieli odbywać trening na skoczni, a ja im tam za bardzo potrzebna nie byłam. Szłam jednak w kierunku Wielkiej Krokwi, aby oddać Gębali pouzupełnianie papierki, nad którymi siedziałam cały wczorajszy wieczór. Pogoda dopisywała tak, jak poprzedniego dnia. Kiedy dotarłam na obiekt, skoczkowie wykonywali ćwiczenia imitacyjne.
- Dobrze, że jesteś Iva - zaczął Sobczyk. - Bierz kamerę i właź na górę.
- Ja? Dlaczego ja? - zapytałam zaskoczona. 
- Bo my tutaj mamy ręce pełne roboty, a Łukasz chciał, aby nagrać skoki do analizy. 
- To ktoś inny nie może?
- Nie ma kto. 
- Ale... Ale ja Grzesiu mam taki jakby malutki lęk wysokości - powiedziałam przyciszonym głosem. 
- Na pewno przesadzasz... No idź już, bo zaraz chłopaki zaczynają skakać. 
Wzięłam kamerę i ruszyłam ku górze. W duchu przeklinałam Sobczyka. Jak zemdleję tam na górze, to będzie tylko i wyłącznie jego wina! Pokonywałam każdy stopień, głęboko oddychając. Za wszelką cenę nie starałam się patrzeć w dół. Po chwili udało mi się opanować strach i spokojnie mogłam wykonywać powierzone zadanie. Skoczkowie oddali po siedem skoków, a potem ponownie musiałam ruszyć w dół. Miałam dziwne wrażenie, że spadam, ale na szczęście schodziłam z Kruczkiem. Dziwnie kręciło mi się w głowie. Zdołałam tylko zarejestrować informację o tym, że samolot do Niemiec mamy o 11.50 i zobaczyłam ciemność przed oczami. Kiedy się ocknęłam, ktoś delikatnie układał mnie na siedzeniu w samochodzie. Bartek. Zajął miejsce kierowcy i zanim jeszcze ruszył, zwrócił się do mnie.
- Jedziemy do szpitala. 
- Zawieź mnie proszę do domu. Nic mi nie jest. To tylko taka reakcja na strach.
- Strach? 
- No lęk wysokości mam...
- Naprawdę? - zapytał, uśmiechając się.
- No tak... Jedźmy już - dodałam pośpiesznie.
Milczeliśmy całą  drogę. Bartek był skupiony na jeździe, a ja przyglądałam mu się ukradkiem.  
Nawet nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się pod moim domem. 
- Powinnaś pójść do lekarza, strasznie blada jesteś - powiedział, kiedy już wysiedlimy z pojazdu.
- Już mi lepiej, naprawdę. Dziękuję za wszystko.
Ostrożnie zbliżyłam się do niego, aby pocałować go w policzek. Bartek odwrócił głowę, a moje usta zamiast na policzku wylądowały na jego ustach. Nie odsunęłam się. Pozwoliłam, aby mnie pocałował. Jego ciepłe, delikatne wargi sprawiły, że moje myśli i zdrowy rozsądek odpłynęły do przyjemnej krainy rozkoszy. Odsunęłam się od niego po chwili, posyłając przepraszające spojrzenie i szybko poszłam do domu. Zamknęłam drzwi i opierając się o nie, osunęłam się na podłogę. Zastanawiałam się, co chwilę wcześniej tak na mnie podziałało, że nie przerwałam tego. Paraliż spowodowany jego bliskością? A może zupełnie coś innego? 
- A dlaczego ty tutaj siedzisz Iwonko? - zapytał tata, kiedy znalazł się w przedpokoju.
- Zabiorę się za pakowanie - odpowiedziałam wymijająco i ruszyłam do swojego pokoju. 



Ponownie dzieliłam pokój z Sabiną. Widać było, że nie była zadowolona, zresztą ja też. Zostawiła swoje rzeczy i szybko wyszła, ja natomiast zabrałam się za czytanie książki - "Dla Ciebie wszystko" Sparksa. Litery zlewały się ze sobą, a moje myśli krążyły zupełnie gdzie indziej. Porzuciłam książkę i wyjęłam telefon. 

DO: Thomas
Nie masz przypadkiem ochoty na spacer?

Odpowiedź przyszła po niespełna minucie.

OD: Thomas
Z Tobą zawsze ;)

DO: Thomas
Czekam przy wyjściu.

Zabrałam kurtkę, aparat i wyszłam z pokoju.
- Może przejdziemy się nad jezioro? - usłyszałam za sobą głos kuzyna.
- Jasne.
Szliśmy powoli. Jezioro znajdowało się niedaleko hotelu.
- Kuzynka mojej znajomej pracuje w szpitalu w Ruhpolding. Dzięki niej udało mi się zdobyć kilka ważnych informacji.
- Ta znajoma to Silvia? - zapytałam, a na jego twarzy malowało się wyraźne zdziwienie. - Nie patrz tak na mnie! Sam mi nic nie mówisz, to muszę się wspomagać plotkami z internetu.
- To nie tak...
- Nie tak? A Jak Thomas? To dla niej zostawiłeś Kristinę? 
- Między mną a Kristiną od dawna nic nie było...
- Każdy tak mówi.
- Będziesz się teraz bawić w starszą siostrę, czy co?
- Mogłeś ze mną porozmawiać...
- Jak? - przerwał. - Skoro uciekłaś do tej cholernej Hiszpanii. Miałem przez telefon ci się żalić? Rzuciłabyś wszystko i przyleciała składać do kupy moje rozpieprzone życie? 
Miał rację... Sama jestem sobie winna.
- Przepraszam... - powiedziałam cicho. Tylko na tyle było mnie stać. 
- Nie powinnaś mnie przepraszać. Sama na własne życzenie niszczysz sobie życie. To, że Konrad zmarł nie było twoją winą i nie powinnaś za to pokutować. Jesteś młoda, a pozwalasz, aby życie przeciekało ci przez palce. Zanim się obejrzysz będziesz stara i brzydka i to ty będziesz potrzebowała odnowy biologicznej, a nie ci twoi skoczkowie. 
- Opowiesz mi jak było naprawdę z tobą i Kristiną? - zapytałam po chwili. 
- Coś się po prostu wypaliło i doszliśmy do wniosku, że lepiej dla nas i dla Lilly jak się rozstaniemy. Kilka dni później widziałem ją z jakimś facetem i sam nie wiem jak się stało, ale zacząłem spotykać się z Silvią. 
- Przepraszam cię... Przepraszam cię Thomas, że nie było mnie wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebowałeś.
- Obiecaj mi tylko jedno... Że zaczniesz żyć pełnią życia i nie będziesz już nigdy więcej patrzyła wstecz.
- Postaram się...

Właśnie rozpoczynał się oficjalny trening, a zaraz po nim miały odbyć się kwalifikacje. Stałam razem z Kacprem przyglądając się próbom Polaków. 
- Coś mi się wydaje, że Bartek jutro nie poskacze.
- Nie zapeszaj, nie będzie tak źle.
- Herbatki? - ni stąd ni zowąd stanął koło nas Żyła z termosem i dwoma plastikowymi kubeczkami. - Malinową mam.
- Pioooooooootrek! Gdzie moja herbata?! - dobiegł nas wrzask Kota.
- O kurna! Termosy pomyliłem! - powiedział i tyle go widziano.

Jak minęły kwalifikacje Polakom? Złe prognozy Skrobota dotyczące Kłuska się nie sprawdziły. Całej siódemce Polaków bez problemu udało się awansować.
Nawet księżniczka Fettner uplasował się na dwunastym miejscu. No weźcie mnie uszczypnijcie ludzie, bo nie uwierzę!
- Możemy pogadać Iv?
- O proszę... Nasz narcyz się pojawił! - powiedziałam z wyraźną ironią w głosie, widząc Austriaka. 
- Przepraszam cię Iv, głupio się zachowałem.
- Nie da się ukryć - burknęłam. 
- Nie gniewaj się na mnie.
- No nie wiem... Zdenerwowałeś mnie solidnie.
- Co mam zrobić, abyś się na mnie nie wkurzała?
- Obawiam się... - nie dane było mi dokończyć, bo Manuel podbiegł do stojącego obok niemieckiego dziennikarza i przyciągnął go w moją stronę, a sam uklęknął przede mną i ujął mnie za dłonie.
- Błagam cię Iwono Engelhardt... Wybacz mi moje idiotyczne zachowanie! Już nigdy przenigdy nie zachowam się tak szczeniacko!
Ta scenka ściągnęła wielu widzów, a ja poczułam, że moje policzki płoną.
- Wstawaj głupku! Czekoladki by wystarczyły!
Wstał momentalnie i mocno mnie uścisnął. Wokół rozległy się głośne brawa i gwizdy. Założę się, że połowa zebranych i tak nie znała niemieckiego i mogła zrozumieć to dwuznacznie.
- Jesteś szurnięty Fettner! - szepnęłam mu na ucho.

Sobotni konkurs spędziłam w hotelowym łóżku ze stanem podgorączkowym. Jednak mimo to trzymałam kciuki za skoczków. Thomas zdeklasował rywali. Zaraz za nim znalazł się Kamil. Do drugiej serii nie udało się dobrnąć Jankowi i Bartkowi, a także tej ciamajdzie Fettnerowi. W zasadzie to całkiem kochana z niego ciamajda. 
Chciałam świętować z Morgim jego wygraną, ale pomimo szczerych chęci, nie miałam totalnie na to siły.

Proszki doktora Winiarskiego postawiły mnie na nogi i niedzielny konkurs, pomimo oporu chłopaków i trenerów, mogłam obejrzeć już na żywo. W kwalifikacjach Kamil znowu pokazał, na co go stać, wygrywając je. Tuż za nim był Piotrek. Jedynie Bartek nie mógł liczyć na start.
Dawid, Janek i Klimek nie oddali zadowalających skoków w pierwszej serii. Kiedy na belce pojawił się Thomas, mocno zacisnęłam kciuki. Jak zawsze przyjął nienaganną pozycję w locie, lądując na 141 metrze. Wtedy odjechała mu lewa narta i upadł. Wyglądał to groźnie. Operator wykorzystał moment i na telebimie pokazano wkurzonego Poitnera. Thomas wstał, ale po chwili upadł. Momentalnie zjawiła się przy nic pomoc medyczna. Wbiegłabym jak najszybciej na zeskok, ale powstrzymały mnie silne ramiona Bartka.
- Muszę tam iść!
- Tak mu nie pomożesz. Poczekajmy jak będzie coś wiadomo - powiedział łagodnie.
W połowie drugiej serii zjawił się helikopter. Od Loitzla dowiedziałam się, że zabrano go do szpitala do Villingen.
Szybko zamówiłam taksówkę i tam pojechałam. Udało mi się nawet wejść do niego.
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej, ale nie narzekam - odpowiedział siląc się na uśmiech. - Przed przyjazdem do szpitala rozmawiałem z Gregorem. Pojedzie z tobą do Ruhpolding.
- Zabieramy pana Morgensterna na badania, proszę wyjść - powiedziała pielęgniarka, wchodząc do sali.
- Zadzwonię. Trzymaj się kuzynie.

Wróciłam do hotelu. Polacy opijali wygraną Stocha. Zaprosili także mnie, na co o dziwo się zgodziłam. Z trenerami wypiliśmy po kieliszku szampana, ale zabawa się rozkręciła jak przełożeni zniknęli. Piotrek był idealnie przygotowany na wygraną kolegi. Przytłoczona wydarzeniami dzisiejszego dnia, nie wylewałam za kołnierz, zresztą pozostali także nie stronili od alkoholu.
- Wychodzę... Dobranoc chłopcy! 
Lekko szumiało mi w głowie, jutro jeden z ważniejszych dni w moim życiu, więc powinnam być wypoczęta. Wyszłam z pokoju dzisiejszego zwycięzcy i skierowałam się w stronę swojego. Sabina została u chłopaków, a ja nie miałam swojego klucza.
- Cholera!
- Coś nie tak? - usłyszałam za sobą szept Bartka.
- Nie mam jak się dostać do pokoju.
- W takim razie zapraszam do siebie - wskazał na drzwi obok.

Rozmawialiśmy, wybuchając raz po raz śmiechem. Alkohol robił swoje.
Nie wiem nawet, kiedy nasze usta się spotkały, a po chwili nasze ubrania wylądowały na podłodze.





_____________________________________________________

Zakończenia można się domyślić, ja za młoda jestem, żeby opisywać dalej :P

Macie prawo mnie zabić, że tak długo nic się nie pojawiło.
Mogę obiecać tylko jedno - to się więcej nie powtórzy.

Z góry dziękuje za komentarze, które są dla mnie ogromną motywacją <3

Zapraszam Was także na http://skok-w-zapomnienie.blogspot.com/






13 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny! Takie miłe zaskoczenie jak go zobaczyłam:) Zaczyna się dziać i jużnie mogę doczekać się kolejnego:)
    ps. Zapraszam do mnie na Sevcia :D
    I na nowy blog o Wellingerze http://spojrzenie-naszych-oczu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz zaczynam nadrabiać zaległości u Severina! :D

      Usuń
  2. Haha, Piotrek mnie rozwala-Pomyliłem termosy :D Feti- heh cyrk odstawił Iv :P
    A tak ogólnie, to jak czytałam upadek Morgiego był gorzej opisany, ale co tam :P Fajne to opko i nie mogę się doczekać nexta :D Długość rónież odpowiednia, w wolnej chwili zapraszam do siebie :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam po prostu ponownie fundować sobie tego jeszcze raz, więc napisałam w delikatniejszy sposób, a pominięcie mi tu nie pasowało :P

      Usuń
  3. Rozdział zdecydowanie wygrał termos z herbatką :D A Piter jaki posłuszny, zaraz poszedł oddać. Może herbatka, którą pija Kocur jest taka paskudna?
    Życzę powodzenia w pisaniu, bo wiem jak to jest wracać po przerwie ;)
    Aria

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha :D Piotrek najlepszy xD A jaki miły dla trenera :) Świetny rozdział ;) Dobrze ,że Manu wreszcie ją przeprosił a ona mu wybaczyła. Ale z niego wariat xD To przecież wyglądało jak oświadczyny :D Pozdrawiam i weny :* Sorry,że pytam ,ale będziesz czytać Maćka? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepadam za ff z nim, ale zajrzę na pewno :D

      Usuń
  5. Powiem Ci , że dawno nie miałam tak różnorodnych odczuć czytając jeden rozdział ... i to jeden z dłuższych !
    Takk!
    Gdy tylko widzę , w rozdziale imię Thomas bądź Manuel uśmiech sam wkrada się na twarz ...a postacie na jakie Ich kreujesz pozwalają na to , aby dzień stał się lepszy :)
    Rozdział cudowny , i wart czekania ...
    Czekam na następny :)

    -------------
    Zapraszam na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ gdzie pojawiła się jedenasta odsłona codzienności , będzie Nam bardzo miło jak zajrzysz.

    Ann i Klaudia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemnie czytać tak miłe słowa :)
      Dziękuje i pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Thomas w końcu przemówił Iwonie do rozumu i dziewczyna chyba wyciągła z tego jakieś wnioski ;) Może trochę pomógł jej w tym alkohol, ale ważne, że nie odrzuciła Bartka ;). Ciekawa jestem tylko ich reakcji po przebudzeniu ;)
    No i nie mogę się doczekać, co się kryje za Ruhpolding ;) Czego tam się dowiedzą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź w następnym rozdziale.. ;D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Zapraszam na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ , gdzie pojawiła się trzynasta odsłona codzienności ... Będzie mi bardzo miło jak zajrzysz.
    Ann.

    OdpowiedzUsuń